19 lipca 2017

18 lipca – blog zostaje oficjalnie zamknięty

Witam! Po raz ostatni.

Niekiedy cieszymy się z końca pewnych rzeczy, wydarzeń, a w przypadku innych sytuacji kres prowadzi do melancholii. Jak jest teraz? Wielu z Was nie będzie miało problemu z udzieleniem odpowiedzi na to pytanie – jedna grupa nie będzie mogła uwierzyć w brak dalszego rozdziału bloga, natomiast inną ogarnie radość i może satysfakcja. I jeszcze nie mogę zapomnieć o osobach, którym zamknięcie RA nie zrobi większej różnicy, bo nie czytali naszych postów lub robili to sporadycznie. A co ja czuję, pisząc tego posta, tym samym kończąc moją przygodę z blogowaniem o Awatarii? Ulgę i szczęście, a zarazem żal i smutek. Więcej wolnego czasu, brak niepotrzebnego stresu, niezawracanie sobie głowy coraz to nowszymi pomysłami – to i wiele więcej zyskują dzięki zamknięciu bloga. Ale będzie mi brakować satysfakcji z napisanych postów, krzepiących komentarzy oraz wiernych czytelników. Mogę rzec w takim razie, że szkoda i nie szkoda bloga.

Czy jest wśród Was ktoś, kto zna chociaż powierzchownie historię bloga? Głupie pytanie. Pewnie mało osób kojarzy, co się wydarzyło się od 4 stycznia 2015 roku aż do dzisiaj. Ostatni post jest doskonałą sposobnością, aby w krótkim streszczeniu opisać ponad dwuletnie dzieje Renesansu Awatarii, dawniej Awatarii w Obiektywie, a jeszcze w pierwszych tygodniach Awatarii Oczami Sióstr. Od razu zaznaczam, że wiele informacji w nim nie zawrę, ponieważ ograniczę się do najważniejszych.

Wszystko zaczęło się 4 lipca 2015 roku, kiedy Ewa (French Kiss) wraz ze swoją siostrą Olą (Pani Nocy) oraz kuzynką Anią (Stay Closer) postanowiły spróbować swoich sił w prowadzeniu bloga o Awatarii. Awataria Oczami Sióstr dość szybko zaczęła zdobywać coraz to nowszych czytelników, a wśród nich oddanych fanów. Posty dziewczyn na samym początku nie były specjalnie wyszukane, ale stanowiły one krótkie notki, opisujące różne wydarzenia i sytuacje z ich wirtualnego życia oraz różnego rodzaju porady modowe – w tamtych czasach taka tematyka dominowała na niemal wszystkich stronach o Awatarii. Już w pierwszych miesiącach administratorki zaczęły przyjmować autorów do pomocy, jednak niektórzy szybko rezygnowali, a inni nie dostawali szansy na dalsze pisanie postów. Właśnie w okresie pojawiania się nowych osób na blogu zaszła istotna zmiana, a mianowicie nazwano tę stronę Awatarią w Obiektywie. Pierwszą osobą, która najdłużej zagościła na blogu była Monika (My Story), która do obsady dołączyła 20 marca 2015. Należy wspomnieć, iż Monika należy do grona osób, które najciężej pracowały na sukces bloga. My Story w końcu jednak zakończyła swoją działalność, żegnając czytelników 14 października 2015. Powodem, którego wtedy nie podała, była bierność ze strony reszty administracji. W życiu bloga istotna była również Ewa (CzekoGirl), która rokowała na dobrą blogerkę, jednak została usunięta z niewyjaśnionych przyczyn. 1 września 2015 był dniem, w którym ekipa bloga powiększyła się o moją osobę. Blog jednak od czasu mojego dołączenia nie funkcjonował długo, lecz po kilku tygodniach został nieoficjalnie zamknięty. 17 listopada 2015 zdecydowałem się na wznowienie działalności bloga – już jako administrator – a tym samym na bloga powróciła French Kiss, której mimo wszystko niska motywacja nie pozwoliła na pisanie postów. Przez dłuższy czas jednak Ewa brała udział w życiu bloga, decydując o wielu sprawach oraz dbając o wygląd bloga. 27 listopada 2015 został przeze mnie zorganizowany nabór na redaktorów, w czasie którego stałą posadę otrzymały Natalia (Clarity) i Dominika (Don't Leave). Pierwsza z nich została po pewnym czasie usunięta z bloga z powodu braku odzewu z jej strony. Dominikę zaś po paru tygodniach została usunięta z bloga, co z perspektywy czasu uważam za złą decyzję – cóż, oceniliśmy sprawę zbyt powierzchownie. Wkrótce w szeregi bloga wstąpiła Tosia (Seal Skin), a miało to miejsce 26 grudnia 2015. Jej kilkumiesięczna działalność w dużym stopniu wpłynęła na rozwój bloga. 4 kwietnia 2016 zapamiętam niezwykle dobrze ze względu na pojawienie się na AwO Dominiki (Glassy Sky), wraz z której pojawieniem się blog zyskał jednego z najlepszych redaktorów w historii bloga. Kolejny nabór, zorganizowany 13 maja 2016, przyniósł nam dwa kolejne talenty pisarskie – Zuzę (Kitsune) oraz Adama (Quiet Cry). Nie mogli się jednak zbyt długo cieszyć współtworzeniem AwO, gdyż oficjalnie stronę zamknęliśmy 14 września 2016, jednak można uznać, że jeszcze w czerwcu nasza działalność wygasła. Kiedy prawie wszyscy myśleli, że powrotu nie będzie, postanowiłem przywrócić bloga do życia i w ten sposób ja, Dominika (Glassy Sky), Ola (Hold Me) i Dawid daliśmy tej stronie nowe życie, zmieniając jej nazwę na Renesans Awatarii, której pomysłodawczynią była Ola. 13 lutego 2017 Hold Me zdecydowała o swoim odejściu, co stało się powodem do zorganizowania  naboru, który pozwolił się dostać na stałe Paulinie (Skandynawska) oraz Natalii. Druga z nich zrezygnowała jednak zaraz po okresie próbnym z nieznanych nam powodów, z kolei pierwsza blogowała aż po sam koniec, zasypując czytelników intrygującymi postami. Druga w historii Renesansu Awatarii została otwarta  i dzięki niej blog zyskał dwóch nowych redaktorów – Malwinę (Kirai) oraz Mateusza.

Aktualny dzień natomiast zamyka tę dość długą historię Renesansu Awatarii. Wreszcie trzeba zakończyć tę przygodę, której bynajmniej nie żałuję. Moją prawie dwuletnią, przeplecioną przerwami przygodę z blogiem uważam za okres pełen naprawdę ciekawych chwil, jeżeli chodzi o wirtualny świat. Poznałem wiele wartych uwagi osób, z którymi kontakt mam do dzisiaj i nie zapowiada się na jego zanikanie. Pomijając momenty znużenia, pisanie postów było nie lada przyjemnością, którą często potęgowały liczne komentarze. Niesamowicie intrygujące okazywały się wspólne rozmowy z całą administracją, podczas których dyskutowaliśmy o zmianach na blogu, konkursach i stażystach. Naprawdę nie mam czego żałować. Jedynie przykro mi jest z powodu postępowania wielu czytelników. Mam na myśli teraz serie na zapisy, które, mimo ogromnej popularności, często kończyły się fiaskiem. Za sprawą nieobowiązkowych uczestników rzecz jasna. Nie będę ukrywać, że zachowanie takich osób bywało w niektórych przypadkach do bólu irytujące. Zwlekali oni z wypełnieniem pewnych spraw, wciąż zapewniając, że niebawem wszystko uregulują. Jeśli teraz myślicie, że to właśnie Wy przyczyniliście się do zamknięcia bloga, to Was uspokoję – jedynym powodem jest traktowanie pisania postów jako obowiązek. Jednak zdajcie sobie sprawę, że Waszym postępowaniem często odbieraliście mi (i pewnie innym również) chęci na pisanie postów. W takim razie brak notki w dany dzień mógł mieć dwa podłoża powodowe: sprawy prywatne lub Wasze zachowanie. Przemyślcie moje słowa, szczególnie gdy zdecydujecie się na udział w jakiejś blogowej serii.

Związanych z moją blogową przygodą jest wiele osób, a wśród nich niekoniecznie mający coś wspólnego Renesansem Awatarii. Podziękować im wypada, a wręcz trzeba. W końcu do oni byli drewnem, które podsycało ogień zapału do kreowania postów. Wobec tego bardzo chcę podziękować:
  • Ewie (French Kiss) – dzięki Tobie złapałem bakcyla, którym jest w tym przypadku blogowanie. Podziwiałem zawsze Twoją pracę na blogu i wkład włożony w jego utrzymanie. W końcu sam zdecydowałem się na spróbowanie własnych sił, jednak jako kompletnie zielona osoba w tym świecie kompletnie nie wiedział, jak sobie poradzić. Wykazałaś się tutaj cierpliwością do mnie i nauczyłaś wszystkiego, co było potrzebne. Również moją umiejętność tworzenia grafik zawdzięczam właśnie Tobie.
  • Malwinie (Kirai) – nie przesadzę, jeśli napiszę, że byłaś najbardziej pozytywną osobą, jaką poznałem przez wszystkie lata mojej gry w Awatarię. Naprawdę, każda rozmowa z Tobą była – i mam nadzieję, że wciąż będzie – zastrzykiem dobrej energii. Bardzo często rozmawialiśmy o blogu, a tym samym o jego losach. Pomagałaś mi w podejmowaniu wielu decyzji z nim związanych i niemal nigdy nie obchodziłem się bez Twojej rady. Jedynie żałuję, że nie poznałem Cię jeszcze wcześniej.
  • Dominice (Glassy Sky) – kiedyś pisałem, że jesteś jedną z lepszych decyzji w historii bloga. Dzisiaj uważam, że najlepszą. Trudno opisać jak wiele zrobiłaś dla tego bloga. Ale to nie jest najważniejsze. Priorytetem jest Twoja osobowość, to jaką niesamowitą osobą jesteś. Za czasów AwO jeszcze tego nie wiedziałem, bo nasz kontakt ograniczał się na krótkich rozmowach dotyczących bloga. Od momentu powstania RA dowiedziałem się, jak bardzo cieszę się, że Cię poznałem.
  • Dawidowi (Modest) – początki naszej znajomości były dziwne. W zasadzie nasza relacja opierała się głównie na wymuszonych przeze mnie konwersacjach. Z perspektywy czasu dostrzegam, że żenująco się zachowywałem. Ale nie żałuję. Dzięki mojej denerwującej upartości teraz utrzymujemy dobry kontakt, codziennie ze sobą pisząc, a niekiedy też rozmawiając przez telefon. Cieszę się też, że mogliśmy razem blogować przez kilka miesięcy, chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że czasami czyniłem ten czas trudnym.
  • Karolinie (Anarchistka) – przykro mi, że nasza znajomość trwała tak krótko, gdyż zdecydowałaś się opuścić Awatarię. Mimo wszystko kilka tygodni pozwoliło nam się lepiej poznać i zakolegować. Często nasze rozmowy skupiały się na naszych blogowych seriach, przy których organizacji często sobie pomagaliśmy. Okazało się też, że jesteś osobą, która – jeśli chodzi o pomysły – jest do mnie najbardziej podobna ze wszystkich blogerów.
  • Paulinie (Skandynawska) – choć w wielu momentach konfrontacje z Tobą bywały skomplikowane, to nie omieszkam się napisać, że należały one do nieprawdopodobnie intrygujących. Chcę Cię jeszcze za jedno przeprosić – podejrzewałem, że wstąpienie do nas na bloga jest tylko zwyczajnym kaprysem, ale po pewnym czasie w to całkowicie zwątpiłem. Utwierdziła mnie w tym jeszcze Twoja chęć przekonania mnie do dalszego współtworzenia RA.
  • Tosi (Seal Skin) – osobą, której w całej historii bloga najbardziej na nim zależało, jesteś Ty. Starałaś się jak mogłaś, aby strona się rozwijała i zyskiwała większą popularność, a w okresach kryzysu robiłaś wszystko, aby je zażegnać. Ponadto nie sposób wspomnieć o Twoim charakterze, który skłaniał Cię do widzenia we wszystkim plusów. Przepraszam tylko za moje chamskie zachowanie w ostatnich tygodniach AwO.
  • Oli (Hold Me) – moje aroganckie postępowanie często powodowały między nami spięcia. Przepraszam Cię za to i wiem, że powinienem nad tym pracować, gdyż szczególnie w rzeczywistym świecie  jest to uciążliwa część mojej osobowości. Nie czuję się jednak w pełni winny wszystkich naszych kłótni. Żałuję jeszcze, że nasz kontakt się strasznie zepsuł. Przed Twoim kryzysem na AOP byliśmy dobrymi kolegami i często ze sobą rozmawialiśmy, lecz potem niestety to minęło.
Jeszcze wiele innych osób zasługuje na podziękowania, lecz ograniczyłem się do osobowości, które w największym stopniu były obecne w moim blogowym świecie. Osobom, z którym łączyła mnie tylko Awataria, również dziękuję za wszystkie spędzone chwile, ale robię już to ogólnie.

Kilka słów muszę napisać także moich seriach, bo wiem, że niektórzy czyhają na ich zagarnięcie. Albo może już ktoś to zrobił i o tym nie wiem. Zaświadczam, że bez mojej zgody nikt nie ma prawa na wprowadzenie na swoją stronę moich pomysłów, a również adaptacji. Jednym osobom, którym na to pozwalam, są Ewa (blog Modna Awataria), Margaryna (blog Hej, Awatario), Petalouda (blog Awataria Blog Polska) oraz Plotkara (blog Lemurek Awataria). Niemniej jednak prosiłbym też ich o wcześniejszy kontakt. Z pewnością nikt, poza wcześniej wymienionymi osobami, nie otrzyma przyzwolenia na realizację moich idei, więc proszę nawet nie próbować mnie przekonywać. Przekonała się o tym już pewna osoba, która swoim natrętnym zachowaniem jeszcze bardziej zniechęciła mnie do oddania jej zabawy. Radzę jej przemyśleć swoje postępowanie, a także w jakim aspekcie zabranianie prowadzenia innym moich serii jest chamskie. Pamiętaj, że arogancją nie zdobędziesz czytelników, ale tym bardziej ich do siebie zniechęcisz. Chociaż już chyba zdążyłaś to zauważyć, prawda?

Chociaż już do Ciebie kierowałem swoje słowa, uznałem, że w tym wypadku należy poświęcić Ci osobny akapit, Dominiko. Jak dobro bloga może być ważniejsze od wzajemnych stosunków? – dopiero teraz zadaję sobie to pytanie, wcześniej nawet nie wpadło mi ono do głowy, a co dopiero żebym nad nim rozprawiał.Nie potrafiłem zaakceptować Twojego "nie" i uparcie dążyłem do wyznaczonego celu, którym było przyjęcie na bloga niezwykle utalentowanej pod względem pisarskim redaktorki. Nie przyjąłem nawet do informacji, że Ty, z powodu różnych przyczyn, możesz nie życzyć sobie współpracy z ową osobą. Rozwój bloga był dla mnie najważniejszy. Pytam się siebie: "Dlaczego?". Bo inne ekipy blogowe będą nam zazdrościć. Bo zdobędziemy perfekcyjnie władającą językiem polskim blogerkę. Bo tygodniowo pojawi się więcej postów. Te trzy argumenty mną kierowały, a do władzy nad moim postępowaniem nie powinienem ich dopuścić. Bezczelnie usiłowałem różnymi sposobami dopiąć swego, uciekając się niekiedy nawet do fałszywości i kłamstwa. Przepraszam w takim razie. Przepraszam i choć nasze relacje wróciły do dawnego stanu, zdaję sobie sprawę z tego, iż żal będzie ciężko wymazać. Niech moja sytuacja będzie przestrogą dla innych.

Nadchodzi moment wraz z którym wszelkie emocje – o ile jakieś się w Was pojawiły podczas czytania tego posta – opadną. Czas się pożegnać. Dokładnie tak – koniec Renesansu Awatarii właśnie nadszedł. Nie zobaczycie więcej postów większości – może nawet nikogo – z nas. Jedne rzeczy odchodzą, aby zrobić miejsce dla innych. Ciekaw jestem, co przyjdzie do mnie, czym się zainteresuję, jeśli nie blogowaniem o Awatarii. Żegnajcie!

Harry, Bloodshot, Relashio, Stiles, a w skrócie po prostu Dominik

18 lipca 2017

Witam, lecz nie na długo...

Wszystko, co ma swój początek, powinno mieć także koniec, aby nie zachwiać równowagi. Niepokonane Imperium Rzymskie upadło, gigantyczny bank Lehman Brothers zbankrutował, więc czemuż to Renesans Awatarii miałby oprzeć się nieuniknionemu?

"Byłem błyskawicą przed uderzeniem pioruna."*

Dwoje członków administracji odeszło, pozostał tylko jeden. Sześcioosobowa drużyna skurczyła się do czworga blogerów. Przecież doskonale wiecie, co to oznacza. Wiedzieliście od samego początku. Wasze przypuszczenia sprawdziły się, blog upada. Postawię tutaj na szczerość: jego otwarcie było jak Wielki Wybuch - musiało kiedyś nastąpić poprzedzone dokładnymi przygotowaniami. Zmienił wiele, a kształtował jeszcze więcej. To nie pierwszy raz, kiedy coś...niezłego, a może nawet dobrego upada. Historia lubi zataczać koło, o czym każdy z Was jeszcze się przekona. Wszystko to przywodzi mi na myśl feniksa - fantastyczne stworzenie potrafiące odradzać się z własnych popiołów. Z Renesansem Awatarii było podobnie, "nowy świat" na "starych gruzach". Tylko szkoda, że każdy - nawet ten najpotężniejszy - ognisty ptak pod koniec znów powraca do swej pierwotnej postaci.

"Yo listen up here's a story
About a little human (oryg.: guy) that lives in a blue world."**

Mój świat nie tonie w odcieniach różu. Wolę inne kolory i w takie też przyodziewam rzeczywistość. Skoro to mój ostatni z pożegnalnych postów (czego jestem niemal pewna), opowiem Ci co nieco o tej stronie, z której mnie nie znałeś. Przychodząc na tego bloga miałam w planach zostać oszałamiająco dobrą blogerką. Nie byłam tak pewna swoich umiejętności jak mogłoby wynikać z pamiętnego posta powitalnego. Już na samym początku obrałam dobrą, a przynajmniej lepszą od pozostałych, taktykę. Postanowiłam zagrać wyniosłą, arogancką, nieco pyszałkowatą i dumną dziewczynę. Zdawałam sobie doskonale sprawę z konsekwencji. Może Twoja ciekawość pokusi Cię do zadania odpowiedniego pytania: po co to wszystko? Muszę przyznać, iż w tamtym momencie działałam strasznie egocentrycznie, bowiem zaczęłam podejrzewać u siebie zanik emocji. Moje obawy potwierdziła tylko niepokojąca i nurtująca obojętność, z jaką przyjęłam nowinę o przyjęciu mnie. Uznasz mnie teraz pewnie za najgorszą z najgorszych, lecz nie poznawałam samej siebie, a to było horrendalne i przygniatające uczucie. Starałam się zrobić wiele, aby rozbudzić emocje. Jedyne, na co potrafiłam się zdobyć to śmiech. I to wszystko. Zero szczęścia, wesołości, błogości. Cóż, taka radykalna zmiana osobowości wymagała podjęcia ekstremistycznych środków działania. Podczas całej mojej działalności tutaj uczyłam się na nowo... czuć. Być człowiekiem. Wiem, przeraziło Cię to, więc tym lepiej zrozumiesz moje postępowanie. Jednakże powracając do tego nieszczęsnego posta... zadziałało! Moja metoda w pewnym sensie odniosła sukces! Po niektórych komentarzach coś zaczęło kiełkować. I chyba na tym zakończę mój życiowy wywód, bowiem nic dalej się nie wydarzyło. Co prawda ta drobna roślinka zaczęła pomalutku rosnąć, wzbijać się wyżej, i wyżej, pokonując przestworza, obijając się boleśnie o chmury, przebijając przez naturalne "tarcze" Ziemi, a najlepsza jest cudowna podróż, widoki i zapach nowych myśli...


Nie znoszę pożegnań. Mają w sobie tyle ukrytej tragedii i dramatyzmu wyciskających łzy. Jednak doskonale wiemy, iż przy zakończeniu wielkiego, wspaniałego projektu, są po prostu potrzebne jak jabłko Ewie. Czasem wystarczy tylko ugryźć, by pożałować. Tak jest w przypadku tej... notki? 
Uczestnictwo w życiu Renesansu Awatarii było pięknym doświadczeniem. Razi wdziękiem. Pod każdym względem jest, a raczej był, jeszcze w maju,  podobny do róży.


Żegnam, po raz ostatni.

Wszystkie serie i zabawy udostępnione przeze mnie są mojego autorstwa. Zabraniam ich kopiowania, rozpowszechniania. Zagadki będące częścią "Łamigłówek" także są mojego autorstwa. W wypadku nieścisłości proszę się ze mną skontaktować.

*-tłum. z j. angielskiego; "Thunder" autorstwa Imagine Dragons
**- "Blue (Da Ba Dee)" autorstwa Eiffel 65