1 stycznia 2016

Opowiadania na konkurs pt. "Opowiadanie Świąteczne"

Hejka :3

Na wstępie, przepraszam Was, że ten posty pojawia się tak późno. Cóż, wyszło tak jak wyszło. Normalnie dodałbym go szybciej, ale liczyłem, że zamieszczę tutaj też pamiątkowe fotki, lecz czasem brakowało kogoś z załogi a innymi razem zwycięzcy :/ . Dlatego teraz dodaję opowiadania bez zdjęć :3

Opowiadanie Nadymki (1 miejsce) :
Moja Alicja

             Wstał nowy dzień, 24 grudnia. Sięgnęłam ręką do budzika na ledwo stojącej komodzie, by sprawdzić, która jest godzina. Była 10:01. Odłożyłam go na swoje miejsce i przeniosłam się z wielkim trudem na swój zardzewiały wózek inwalidzki. Przejechałam do jadalni. Nałożyłam sobie połowę miski już zimnej waniliowej papki. Zjadłam ją z niewielkim grymasem, umyłam po sobie i zmierzałam do głównego pokoju, gdy (jak zwykle) mój wózek odmówił mi posłuszeństwa. Na szczęście przyszła mi z pomocą moja ulubiona wychowawczyni pani Basia. Traktowałam ją jak własną mamę, której najbardziej mi brakowało. Ten rok bez niej chyba był najtrudniejszym czasem w moim krótkim jak i beznadziejnym życiu. Oczywiście nadal mam wyrzuty, że to przeze mnie moi rodzice nie żyją i nie mam nóg, bo gdybym wcześniej zauważyła, że mama nie wyłączyła kuchenki było by tak jak dawniej. Wigilia jak w normalnej rodzinie, z prezentami, z miłością, pysznymi potrawami, prawdziwą magią świąt...i moimi nogami. Lecz wiedziałam, że czasu nie cofnę i muszę sobie jakoś poradzić z bólem, który odczuwam każdego dnia bez nich.

          Rozmyślając nad swoją przeszłością nie zauważyłam, że jestem już w głównym pokoju i przytula mnie na pożegnanie 7 letnia Marysia. Szczęściarę zabierają do rodziny zastępczej. Zazdrościłam każdemu dziecku, które odchodziło od naszego małego przytułku, lecz cieszyłam się z jego szczęścia. Wiedziałam jednak, że nigdy tej radości nie doznam, bo przecież nikt nie chciałby kaleki w własnym domu. Gdy doszła godzina 20.00 zasiedliśmy do wigilijnej kolacji, jakby to tak można było nazwać. Wszyscy po modlitwie podzielili się opłatkiem, a następnie zasiedli do 12 potraw, które przygotowali ludzie z prawdziwym sercem. Podczas posiłku ktoś zapukał do drzwi. Wszyscy zastanawiali się kto to może być. Ja byłam przekonana, że będzie to jakiś durnowaty koleś przebrany za mikołaja. Pani Kasia szybkim krokiem poszła otworzyć drzwi. Wbrew moich podejrzeniom był to pan, którego kojarzyłam, lecz nie wiedziałam skąd. Zaproszono go do środka i do zjedzenia pozostałości z wigilii, lecz ku zaskoczeniu wszystkich odmówił. Poprosił tylko aby dać ten podarunek Alicji Terner i zniknął w egipskich ciemnościach za drzwiami.Pani Kasia zdumiona dała mi podarunek od nieznajomego. Był tam list i czek na nowy wózek inwalidzki. Wychowawczynie gdy tylko zobaczyły czek zaczęły się o niego kłócić. Znieruchomiałam patrząc na osoby najbliższe mojemu sercu kłócący się o jakiś kawałek papieru z sumą pieniężną.

          Nagle obudziłam się. Był to tylko sen! Siedziałam przy mnie mój tata, który (jak się okazało) był nieznajomym w moim śnie. Moja mama, która była panią Basią, siedziała z drugiej strony i pytała się ,,Co się stało córeczko?", nie odpowiadając ubrałam się, uczesałam się, wzięłam moją skarbonkę i wyszłam. Było okropnie zimno, lecz nie przejmowałam się tym. Biegłam jak najszybciej mogłam, by tylko zdążyć przed zamknięciem drzwi. Gdy stanęłam cała zadyszana przed domem dziecka przed Alicją z mojego snu dałam jej bez zastanowienia skarbonkę mówiąc: ,,To nie Twoja wina, zasługujesz na szczęście''. Alicja nie wiedziała co powiedzieć. Tej całej sytuacji przyglądali się moi rodzice. Patrzyłyśmy sobie z Alicją prosto w zapłakane oczy. Nagle ktoś mnie chwycił za ramię, był to mój tata i powiedział: ,,Czy chciałabyś mieć przyrodnią siostrę?'' Zaniemówiłam...


Opowiadanie DajMiPączka (2 miejsce) :
„Świąteczne niespodzianki.”
W jednym z polskich miast, żyła sobie rodzina o nazwisku Wąsik. Pani Wąsik, czyli Renata (38 lat), i pan Wąsik, czyli Mariusz (39 lat), mieli trójkę dzieci, Marcina (8 lat), Mateusza (13 lat) oraz Kasię (17 lat). Była godzina 18:27, gdy najmłodsze dziecko państwa Wąsik poszło sprawdzić, czy pojawiła się długo wyczekiwana pierwsza gwiazda na niebie. Gdy wyszedł przed dom zobaczył nie tylko pierwszą gwiazdę ale też, że jego ojciec rozmawia z jakimś podejrzanym panem. Chciał podejść bliżej, posłuchać o czym rozmawiają, jednak pan Wąsik szybko zakończył swoją rozmowę. Poszli razem do domu, powiedzieć, że już można zacząć wigilijną kolację. Marcin stwierdził, że porozmawia później z ojcem na temat tego, co usłyszał i, że nie powie póki co mamie o tym zdarzeniu. Rodzina Wąsików zaczęła dzielić się opłatkiem i jeść kolację, przy wspólnym stole, na którym było, zgodnie z tradycją, 12 potraw. Pod choinką oczywiście leżało mnóstwo prezentów dla wszystkich członków rodziny. Gdy zjedli zaśpiewali wybrane kolędy. Po wspólnym kolędowaniu zaczęli sobie wręczać prezenty. Na Marcina czekała największa paczka, która leżała pod kolorową ubraną choinką. Dla Kasi był przeznaczony o wiele mniejszy prezent, jednak bardzo wartościowy. Mateusz, któremu bardzo trudno wybrać idealny prezent, miał średniego rozmiaru paczkę. Córka państwa wąsików otrzymała bon na wyjazd do najekskluzywniejszego SPA w Polsce, gdyż wiadomo było, że uwielbia ona dbać o siebie i swój wygląd. Marcin, otrzymał wielki zestaw pociągów, o którym zawsze marzył. Starszy syn zastanawiał się, jaką rzecz mógł on dostać. Był pewny, że jest to coś banalnego, jednak to co ujrzał, gdy otworzył paczkę, pozytywnie go zaskoczyło. Był to kupon, który zapewniał o nieskończonym kupnie paczkę pączków, za tyle, ile kosztuje jeden. Rodzice stwierdzili, że otworzą prezenty później, ponieważ nie są one najważniejsze dzisiejszego wieczoru. Młodszy syn chciał porozmawiać z ojcem na temat podejrzanego pana, lecz ten nie chciał nic mu zdradzić. Marcin stwierdził ,że opowie o tym bratu i może on mu jakoś pomoże. Mateusz, jako bardzo uparte dziecko nie dało się zwieść ojcu tak, jak jego młodszy brat, jednak nie dowiedział się wszystkiego. Wiedział już, że pan ten potrzebuje pomocy i tylko pan Mariusz może mu pomóc. Jednak chłopiec nie dawał za wygraną i chciał się dowiedzieć całej prawdy. Gdy pani Wąsik usłyszała rozmowę syna z mężem, postanowiła wtrącić się do rozmowy i odkryć prawdę o tajemniczym panu. To co wyznał pan Wąsik wstrząsnęło wszystkimi. Okazało się, że ten pan, który potrzebuje pomocy, to zaginiony brat pana Mariusza, Andrzej (41 lat). Ojciec Kasi nie mówił wcześniej o panu Andrzeju, ponieważ wiedział, że był on karany i nie wiedział czy nie zrobi czegoś rodzinie pana Mariusza. Jednak dzisiaj brat pana Wąsika dowiedział się, że jest chory na nieuleczalną chorobę i zostało mu parę miesięcy życia, a ostatnie chwile chciał spędzić z kimś bliskim. Z racji, że nie miał nikogo oprócz brata przyszedł do niego. Córka państwa Wąsik wiedziała, że jej, nieznany wcześniej, wuja chce pogodzić się z bratem, dlatego postanawia mu pomóc. Próbuje nakłonić ojca, by przyjął chorego brata pod dach i zjadł jeszcze ciepłą kolację. Pan Wąsik za namową córki, zgodził się i zadzwonił po niego. Pani Renata była dumna ze swojego męża i zaczęła przygotowywać stół. Zanim przyszedł brata, pana Mariusza, najmłodszy syn wiedział, że będzie miło wujkowi, gdy dostanie jakiś mały prezent, dlatego szybko wziął się na robienie laurki. Reszta rodzeństwa przyszła mu pomóc. Gdy przyszedł pan Andrzej, wszystko było już gotowe, dzieci postanowiły, że zjedzą razem z wujem, by mu potowarzyszyć. Zjedli kolację, a dzieciaki poleciały po prezent i go wręczyły. Brat pana Wąsika był przeszczęśliwy, strasznie się wzruszył. Zdał sobie sprawę, że ma najlepszą rodzinę, jednak niedługo będzie musiał się z nimi pożegnać. Wieczór mijał sympatycznie, rodzinnie, Marcin i Mateusz zaczęli się bawić pociągami Marcina. Kasia wzięła telefon i zaczęła pisać do znajomych, by wypytać się o ich mijający dzień. Dorośli natomiast przeszli do kuchni by porozmawiać o przeszłości pana Andrzeja. Nie chciał on na początku nic wyjaśnić, jednak Wąsikowie nie dawali na wygraną. Dowiedzieli się, że był on ukarany za napad na sklep jubilerski. Państwo Wąsik przyjęli do wiadomości, że pan Andrzej już wydoroślał i żałuje tego napadu, jednak mimo to, nadal nie są stuprocentowo do niego przekonani. Wybiła godzina 23:40 rodzina Wąsików, z racji, że byli wierzący, zaczęli szykować się na pasterkę. Najmłodszy syn zasnął już wcześniej i rodzice nie chcieli go budzić, dlatego stwierdzili, że zostanie w domu. Jednak zastanawiali się, czy zostawić go z wujem, który rzadko chodzi do kościoła. Postanowili, że zostanie, mimo że nie mieli tej pewności o wiarygodności brata pana Mariusza. Wąsikowie poszli, a Marcin został z wujem. Gdy rodzina wróciła z mszy od razu poszli sprawdzić, czy syn jest cały i zdrowy. Na szczęście wszystko było w porządku i podziękowali panu Andrzejowi za opiekę. Pan Mariusz stwierdził, że jego brat zostanie u nich na noc, bo jest zbyt zimno, by jechał do swojego domu. Mama pościeliła dzieciom łóżka i wszyscy poszli spać. 


Opowiadanie Black Widow (3 miejsce) :

Cześć, mam na imię Kitana i chciałabym opowiedzieć Wam pewną historię o spędzonych prze ze mnie świętach, czyli jak dla mnie najgorszego okresu w roku...no do pewnego czasu. Ale zacznijmy od początku.
Jak już wspominałam rodzice nadali mi imię Kitana, mam 20 lat i mieszkam na planecie Mestio, którą zamieszkują demony. Zazwyczaj jesteśmy ponurzy i źli do szpiku kości, ale kiedy nadchodzi czas świąt Bożego Narodzenia to wszyscy są tak jakoś radośni, WSZYSCY tylko nie ja...nawet moi rodziców złapała ta gorączka na te święta, nie rozumiem dlaczego oni się tym zachwycają...Pewnego dnia po ciężkim dniu w pracy postanowiłam obejrzeć mój ulubiony serial, ale niestety nie mogłam, ponieważ rodzice włączyli na cały głośnik kolędy. Zdenerwowana zeszłam na dół i się spytałam co tu jest grane i czy nie można spokojnie pooglądać serialu po ciężkim dniu w pracy. A oni nagle wyłączyli radio i stanowczym głosem powiedzieli, że wyślą mnie do świata ludzi!
- Co?! - wrzasnęłam. - Dlaczego?!
    - Ponieważ nie zdajesz sobie sprawy z tego, że święta to naprawdę piękny czas. My, demony co prawda jesteśmy źli, ale na ten czas możemy być milsi dla innych i - chcemy, żebyś Ty też tego doświadczyła.
    - Nie możecie!!! - krzyknęłam tak, że aż nasz kot -Black uciekł do kuwety się opróżnić ze strachu...
    - Właśnie, że możemy! - odpowiedzieli chórem rodzice. - Stój spokojnie...
    - C-co Wy zrobiliście? Wyglądam jak...człowiek! Moje rogi..zniknęły!
    - I tak ma być, a teraz lecisz na Ziemię i pamiętaj, żebyś nikomu nie pokazywała swojego języka, bo wyda się Twoja prawdziwa tożsamość. To jest taka kara, bo wiemy, że bardzo lubisz się chwalić swoim długim jęzorem. Wrócisz jak zmądrzejesz.- Po tych słowach znalazłam się na innej planecie.
    - Gdzie ja jestem? - spytałam w myślach.
    - Jesteś w Nowym Jorku – słyszałam za sobą słodziutki, śmieszny głosik. Odwróciłam się.
    - A Ty kto?
    - Jestem nietoperzem – odpowiedziała tajemnicza postać.
    - No to ja wiem, ale jak się zwiesz i co tu robisz?
    - Zwę się Luna, Twoi rodzice wysłali mnie tutaj bym Cię kontrolowała.
    - Super...to nawet tutaj nie zaznam spokoju - odpowiedziałam naburmuszona.
    - I Ty masz 20 lat? Zachowujesz się jakbyś miała 5. Naśmiewała się Luna.
    - Zamknij się! - warknęłam.
    - To nie ja mam się Ciebie słuchać tylko Ty mnie, złotko.
    - Nic, tylko podziękować rodzicom...Dobra, no to co mam robić? Chyba nie będziemy tu stać w centrum miasta?
    - Nie, mam dla Ciebie pierwsze zadanie.
    - Już się boję...Co to za szatański uśmiech?!
    - Hihi, chodź za mną – powiedziała Luna i poleciała w stronę sklepu z odzieżą.
    - Masz, przymierz to. Nie będziesz mi tutaj łazić cała ubrana na czarno, ja też kocham ten kolor, ale pasowałoby się ubrać trochę na kolorowo.
    - Zabijcie mnie...I PO GRZYBA MI TE ROGI RENIFERA?!
    - A żeby było zabawniej – zaśmiała się Luna.
    - A kto zapłaci?
    - To chyba oczywiste, że Ty.
    - Przysięgam na Lucka, że Cię rozszarpię.
    - To będzie 35 dolarów. - powiedziała kasjerka. - Dziękuję i życzę wesołych świąt.
    - Wesołych...- powiedziałam lekceważąco.
    - Oo odpowiedziałaś „Wesołych” Jest iskierka nadziei! - Luna z radości zaczęła latać wokół mnie.
    - Bo nie chciałam wyjść na buraka.
    - Jakim teraz jesteś?
    - Milcz!
    - Prz- przepraszam?
    - Hm?
    -Czy mogłaby mi pani dać parę drobnych, proszę? Zakupiłam leki dla chorego dziadka, ale brak mi pieniędzy na chleb. A dzisiaj jest Wigilia... - była to dziewczyna o pięknych kasztanowych włosach i ogromnych zielonych oczach. Miała na sobie podarte ubrania, widać było, że się jej nie przelewało.
    - Nie mam pieniędzy - odparłam szorstko.
    - Dobrze, rozumiem... - zasmuciła się i poszła w przeciwnym kierunku.
    - Co Ty wyprawiasz? - zapytała Luna.
    - No jak to co? Jestem DEMONEM a nie Caritasem.
    - Nie tylko Caritas może pomagać, ale ludzie też. Ci zwykli no i ci...mniej zwykli.
    - Jak Ty mnie irytujesz. Widzisz ten śmietnik?
    - No, widzę - przytaknęła Luna.
    - No to kochana zaraz zobaczysz go od środka. - po tych słowach wyrzuciłam nietoperza do kosza i uciekłam.
    Idąc ulicą bez tego wkurzającego nietoperzyska w pewnej chwili uświadomiłam sobie, że...
    - NIE MAM GDZIE MIESZKAĆ!!! - krzyknęłam tak, że ludzie spojrzeli się na mnie jak na wariatkę.
    Um... - usłyszałam za sobą jęknięcie i się odwróciłam.
    - Oh to Ty - spojrzałam na dziewczynę.
    T-tak, bo ja słyszałam, że Pani nie ma gdzie mieszkać. W sumie mogłabym Pani pomóc, ale my nie żyjemy w luksusach.
    - Wiesz co? To niegłupi pomysł.
    - Proszę pójść ze mną.
    - Mów do mnie po prostu na „Ty” -odparłam.
    - A jak Ci na imię? - zapytała.
    - Kitana – odpowiedziałam sucho. - No, a Ty?
    - Rozalia.
    - Całkiem niezłe imię – przyznałam.
    - Dziękuję. Dobrze, jesteśmy już na miejscu.
Przed nami okazał się nam niewielki domek z drewna z odpadającymi dachówkami widać, że on potrzebował generalnego remontu.
    - Wchodź.
    - Dzie-dzień dobry - przywitałam się.
    - Witaj skarbie, widzę że przyprowadziłaś koleżankę. Rozgość się kochana, przepraszam, ale w tym szczególnym dniu jakim jest Wigilia mamy tylko przygotowany barszcz. Nie stać nas na nic innego - Była to matka Rozalii, trochę otyła, ale bardzo miła kobieta.
    - Widzę, że poznałaś moją mamę Kitana, tutaj jest mój dziadek...jest bardzo chory i to będą jego prawdopodobnie ostatnie święta - Rozalii jak i jej mamie zbierało się na płacz. W sumie...mi też.
    - Dobrze Kochani. Święta to czas radości, więc nie płaczmy i zasiądźmy do stołu – powiedziała kobieta.
    Podczas świątecznego obiadu mama Rozalii opowiedziała o rodzinnej tragedii, kiedy to babcia i ojciec zginęli w wypadku, dziadek zachorował na raka i przez te wszystkie wydatki wpadli w problemy finansowe.
    - Bardzo mi przykro... - odparłam
    - Kochanie, z problemów można jakoś wyjść, ale miłość rodziny pozostaje na zawsze. Cokolwiek by nie było.
    - Chyba ma Pani rację. Wcześniej nienawidziłam świąt, ale teraz widzę, że ważny okres dla rodziny. I wszyscy wszystko powinni sobie wybaczać. Wiecie, ja nie jestem zwykłym człowiekiem...
    - To kim Ty jesteś? - zapytała Rozalia
    - Eh...demonem, wiem, że to dziwnie brzmi.
    - Haha, jasne a ja jestem Lady Gaga – zadrwiła dziewczynka.
    Pokazałam jej język i zamieniłam się w demona.
    - Wow a jednak to prawda...super! Pierwszy raz na oczy widzę demona! Uwielbiam fantastyczne postacie - Rozalia krzyknęła podekscytowana.
    - Kitano, mogę Cię poprosić na chwilę? - spytała mama Rozalii.
    - Tak. - odparłam.
    Poszłyśmy do drugiego pokoju.
    - Wiesz, moje życie jest pełne niespodzianek niekoniecznie dobrych, ale do tego nie mam słów.
    - Pani jest zła?
    - Właśnie nie, powiem Ci szczerze, że interesują mnie fantastyczne postacie. Tylko...dlaczego chciałaś odwiedzić Ziemię?
    - W zasadzie to nie chciałam, tylko musiałam. Rodzice mnie tu wysłali, bo stwierdzili, że będę musiała poczuć magię świąt. Wcześniej święta były dla mnie takim..sztucznym czasem. Wszyscy byli dla siebie tak sztucznie mili aż mi się rzygać chciało, teraz jak poznałam Waszą historię to coś we mnie pękło...Nie potrafię tego opisać.
    - My co prawda mamy beznadziejną sytuacje, ale Rozalia jest bardzo dojrzała a ma tylko 12 lat.
    - To dzięki niej poczułam tą magię świąt...muszę jej podziękować i Pani też dziękuję.
    - Nie masz za co dziękować skarbie. Najważniejsze, że zrozumiałaś jak bardzo są święta.
    - Ma pani rację. Mój czas dobiegł końca, proszę pozdrowić ode mnie Rozalię i jej dziadka. A to mały prezent ode mnie. - podarowałam 100 dolarów.
    - Dziękuję, jesteś naprawdę dobrym demonem.
    - Ej, nie zapomnij o mnie! - krzyknęła Luna.
    - Luna, co Ty tu robisz?
    - Myślisz, że dostaniesz ode mnie spokój? Nic z tego! Przyleciałam tu za Tobą a Ty nawet tego nie widziałaś!
    - Dobra, nie drzyj się. Lecimy do domu. Wesołych Świąt!
    - Wesołych świąt Kitano!
Po chwili znalazłam się w domu.
    - I jak było kochanie? - zapytała mama.
    Opowiedziałam jej całą historię.
    - No to się czegoś nauczyłaś, prawda?
    - Tak mamo, teraz już nigdy nie będę myślała źle o świętach.
No i to by było chyba na tyle. Mam nadzieję, że się nie zanudziliście czytając moje wypociny a jak to mówią nadzieja matką głupich...Pamiętajcie, że święta to magiczny okres, który każdy powinien spędzić z rodziną. Nieważne w jakich warunkach. Pieniądze kiedyś się kończą, ale miłość pozostaje na zawsze! Więc takim miłym akcentem kończę moją opowieść. Trzymajcie się ciepło.


 Opowiadanie Gryź Beton (4 miejsce) :

Gra   Bożonarodzeniowa J
6 dni przed wigilia w gazetach pisało o zabójstwie pewnej kobiety w lesie. W tym samym czasie pewna grupa zwiedziała miasto i zatrzymała się w lesie na postuj, rozbili obóz i rozpalili ognisko. Było ich 10 o imionach : Melanie, Lilly , Lucy, Eleanor, Diana, Eric, Felix, Mike, Charles, Leon. Gdy główny dowódzca Felix każdemu przykazał jakieś zadanie na które mieli 30 min czyli do 20:00. Wszyscy przyszli tylko nie Lucy. Każdy jej szukał lecz bez skutku. Dopiero po 3 godzinach Eleanor zauważyła krew, która się ciągneła od krzaków aż z 5 metrów dalej. Zawołała wszystkich żeby to sprawdzić. Lecz Mike wolał zostać i pilnować obozu. Więc podążali śladem krwi, ale nagle krew się urwała i już jej nie było widać. Szukali gdzie może dalej prowadzić, ale nigdzie nie było śladów. Gdy Diana w tym czasie stała i czekała aż znajdą jakiś ślad to na jej rękę spadła kropla krwi. Przestraszyła się i szybko zawołała resztę. Każdy się zastanawiał skąd ta krew. Nathalie powiedziała żeby zobaczeli ku górze. Wisiała tam powieszona Lucy, z której kapały krople krwi co dziwniejsze na głowie miała czapkę mikołaja. Tak się przestraszyli, że postanowili uciec. Gdy wrócili do obozu zobaczyli, że ognisko się już nie pali a Mike nie ma. Ale spokojnie Mike postanowił zrobić sobię drzemke,a był tak silny wiatr, że ognisko przestało się palić. Diana obudziła Mike i wszystko mu opowiedziała. Mike powiedział, że musza być teraz ostrożni, bo nie wiadomo co się dalej zdaży i lepiej będzie jak wszyscy będą się trzymać razem. Następnego dnia czyli 5 dni przed wigilią postanowili wyruszyć dalej i wyjść z tego strasznego miejsca. Oczywiście było już ich 9 ponieważ Lucy została zamordowana. Postanowili  więc, że się udadzą na plaże pomyśleli, że w sumie fajnie będzie można pływać, a niedaleko było jeziorko, z którego mogli łowić ryby. Gdy dziewczyny poszły pływać to chłopcy postanowili, że będą łowić ryby. Każdy z nich coś złowił oprócz Erica. Leon złowił tak dużą rybe, że starczyło dla wszystkich. Jak wrócili to dziewczyn nadal nie było. Przyszła tylko, Lilly która powiedziała że mówiła dziewczyną żeby już wróciły, ale one nie chciały słuchać. Powiedziała też, że wcześniej niż, ona poszła Melanie ponieważ zgłodniała. Lecz nigdzie jej nie było Nathalie razem z Felixem poszli jej szukać dopiero znaleźli ją przy skale była nieruchoma i blada. Miała tak samo jak Lucy na głwoie czapke mikołaja. Gdy Nathalie i Felix wrócili to Mike powiedział, że Eleanor nie wróciła. Poszli więc jej szukać pływaligdy Charles pływał to nagle poczuł jakąś rękę jak ją podniósł to wyłoniła się Eleanor miała na szyji łancuszek, a na nim był renifer. Eleanor wyglądała jakby ktoś specjalnie ja utopił. Felix się załamał, bo to w końcu 3 osoba, która z jego grupy została zamordowana. Nastepnego dnia zostało jeszcze 4 dni przed wigilia Felix złożył propozycję żeby złapać tę osobę, która morduje ludzi w  ich grupie. Każdy się zgodził ponieważ wszyscy się bali kto będzie kolejny.  Charles postanowił iść po jakieś drewno na opał, a ponieważ mieli się trzymać wszscy razem to poszedł z nim Eric żeby obaj siebie pilnowali i żeby było bezpiecznie. Gdy tak wędrowali i szukali patyków nagle jeden z nich był przy drzewie a drugi gdzieś dalej, to Eric’a ktoś zadźgał nożem i włożym mu uszy reniferka. Charles zauważył, że idzie sam i nie ma już z nim Erica postnaowił go poszukac i przestraszony go znalazł. Jak tylko zobaczył, że się nie rusza ma uszy renifera i jest przy nim kałuża krwi postanowił uciec. Powiedział wszystkim, że szli razem aż w końcu jak się obrócił to już go nie było. Potem jak go znalazł to miał na sobie uszy renifera. Felix załamany powiedział żeby już poszli spać, bo już późno. Rano wszyscy byli cali nikt nikogo nie porwał z namiotu zostały 3 dni przed wigilią. Leon spał w namiocie z Diana i powiedział jej, że musi iść pilnie do łazienki była godzina 04:00 toaleta dla chlopcówy to były oczywiście krzaki więc miał blisko. O godzinie 07:00 obudził się Felix i kazał wszystkim wstawać Diana zaczęła płakać w namiocie. Felix do niej podszedł i się spytał co się stało. Diana mu powiedziała co powiedział jej o 04:00 Leon i mówiła, że to jej wina , że on pewnie nie żyje, że mogła komuś powiedzieć żeby z nim szedł. Felix oczywiście ją pocieszał i powiedział, że pewnie nie wiedziała co się dzieje bo była jeszcze śpiąca i , że to nie jest jej wina. Czekali na Leona 2 godziny, ale nie przyszedł więc Diana postanowiła sprawdzić co się z nim dzieje, ale żeby zapewnić jej bezpieczeństwo to razem z nią poszedł Felix. W obozie została Lilly, Mike i Charles. Charles postanowił iść i złowić jakąs rybe, a Mike został z Lilly. Rozmawiali o tym co się dzieje i bardzo miło się im rozmawiało. W końcu Mike powiedział , że Lilly mu się bardzo podoba i jeśli ktoś będzie chciał ją skrzywdzić to oczywiście ją obroni i nie pozwoli żeby coś się jej stało. Lilly się zauroczyła i również powiedziała mu co czuje i postanowiła go pocałować. Po uroczym pocałunku zorientowali się, że Charles nie wraca więc uznali, że trzeba do niego iść gdy doszli do jeziorka to widzieli, że woda jest czerwona. Wiedzieli, że to krew lecz nigdzie nie było Charles’a Mike więc wziął patyk i postanowił gdzieś poszukać. Czegoś tam dotknął więc wyciągnął rękę i zaczął wyciągać i okazało się, że to był Charles miał wędke włożona do buzi z czego z tyłu była przedziurawiona i podobnie jak Lucy i Melanie miał czapke mikołajkową. W tym samym czasie Felix powiedział Dianie, że jest nią zauroczony i , że bał się to jej powiedzieć, ponieważ wiedział , że kocha Leon’a. Diana bez słów nie wiedząc co odpowiedzieć pocałowała Felix’a. Niestety Felix i Diana nie znaleźli Leon’a więc postanowili wrócić do obozu. Tam czekali na nich Lilly i Mike. Felix powiedział, że nie znaleźli Leon’a , a Mike mu powiedział co się stało z Chrles’em. Była godzina 20:00 Felix powiedział żeby poszli spać ponieważ o świcie wyruszają. Gdy spali to Dianie ukazała się pewna kobieta, to była jej matka, która powiedziała, że przeżyja wszyscy 4 i będą szczęśliwi jeśli... I nie dokończyła, ponieważ Diane obudzono. Felix ją obudził i się spytał czy też słyszy te odgłosy Diana się wsłuchała i po chwili powiedziała owszem. Felix jej powiedział nie bój się myszko pójde to sprawdzić. Poszedł i było słychać tylko takie : - Aaaaaaaaaaa Dianaa pamietaj, że cię kocham !!!!! Wtedy Diana szybko wyleciała z namiotu zobaczyła, że Felix nie żyje i powiedziała : - Felix ja cię bardzo kochałam jak ty to ja też. I się zabiła po tym Mike i Lilly wyszli z namiotu i zobaczyli, że Felix i Diana nie żyją to Mike powiedział do Lilly : - Słuchaj kochanie zostały 2 dni do wigilii i jeśli chcesz żebyśmy przeżyli i jeszcze razem obeszli wigilie to musimi się jak najszybciej z tąd wynieść. Poszli więc szukać jakiejś drogi w końcu po 4 godzinach im się udało przejeżdżał jakiś mężczyzna, który był bardzo miły, a że jechał w tym samym kierunku co Diana i Mike, to ich podwiózł pod dom Mike tam spędzili wigilie. KONIEC 


 Opowiadanie Seal Skin (wyróżnienie) :

I znowu te święta. Co roku mnie przytłaczają. Te wszystkie przygotowania , histeria , zamieszanie. I po co to komu ? Same nerwy a potem każdy narzeka ,że tyje ,że gruby. Potem nadchodzi Nowy rok. Postanowienia o niepaleniu , ćpaniu , odchudzaniu , nie piciu alkoholu i staranie się w szkole… Huczne fajerwerki - to też niepotrzebne. Biedne zwierzęta drżą ze strachu i o swoje własne życie... Ta cała szopka to wielkie dno ! Na pasterkę nie chodzę , nie składam wylewnych życzeń , słuchu ani głosu do śpiewania nie mam , więc kolędy odpadają. Zawsze dostaje jakieś badziewia pod sztucznie wystrojoną choinkę , aby zadrzeć nosa rodzinie jaka to ona wspaniała. Mama , Ojciec i Siostra mają inne nastawienie. Starają się , aż za bardzo… Co założyć , jak się wystroić , jaką biżuterię dobrać. Obrzydzają mi jeszcze bardziej te całe święta. Jest jedna rzecz dzięki , której znoszę tę propagandę. Awataria , świąteczne meble , adwentowe ciuchy oraz wystrój lokacji !
- Tośka ! Choć mi tu , przymierz tą sukienkę. – Z korytarza dobiegł mnie głos mamy.
-  Nie mam zamiaru stroić się jak idiotka. Mi wystarczą ciepłe , znoszone dżinsy i stary sweter. – Odkrzyknęłam w pośpiechu.
- Nie mów do mnie takim tonem ! Już choć tu. – głos mamy wydał mi się bardzo niecierpliwy.
Dobra , zawsze muszę ustępować. Ja na prawdę nie chce się stroić.
- Idziesz czy mam sama do ciebie podejść ?
- No dobra , idę. Ale nie myśl sobie od razu ,że coś założę. – Stałam przy swoim.
Gdy zeszłam na korytarzem na dół , w salonie panował istny rozgardiasz ! Sukienki  dosłownie latały po pokoju. Przymiarka – nie , to kolejna. Nienawidzę tego.  Dlaczego wszystko musi być takie zagmatwane ?
- Załóż tą , będzie ci pasować. – zasugerowała siostra.
-  Nie zamierzam strojnisiu – rzekłam z ironią.
- Antonina ! Przywołuję cię do porządku , odzywaj się do siostry z szacunkiem.
- Mam was dość ! Wy zaślepieniu idioci. Idę do siebie. – Wykrzyknęłam przez łzy.
- Ani mi się waż ! – Zaprotestował Ojciec.
Nie posłuchałam go. Ojca jeszcze znosiłam najbardziej. Mimo moich humorów , rozumiał , nie osądzał , bronił. Lecz w tym momencie o tym nie myślałam. Zaczęłam płakać. Chciałam aby ktoś mnie przytulił. Tak jak Ojciec , ale teraz , to raczej nie mogę na niego liczyć. Odpaliłam komputer. Byłam ciekawa czy administratorzy dodali już prezenty noworoczne. Otarłam łzy i zaczęłam czytać post dodany przez administratorów.
- Witajcie. Szanowni gracze. Z przykrością informujemy Was ,że tegoroczne święta zostają odwołane. Być może aplikacja Awataria zostanie usunięta. Z powagą : Administratorzy.
- Co ? Jak to ? – zadawałam sobie pytania.
Znów miałam zacząć płakać. Z trudem się powstrzymałam. Następnie napisałam do moich ziomków : Kacpra , Adriana i Wiktorii.
- Hej. ;c Wiecie co tu się dzieje ?!  Jak to ? Awka ma być usunięta ? Co o tym myślicie ? ;c  - Napisałam na talku Wiktorii , poczym to samo wkleiłam do Adriana i Kacpra. Po chwili miałam już odpowiedź.
- Nie wiem , ale mam nadzieję ,że to tylko jakieś pieprzone prima – aprilis. – Napisał Adrian.
- Ja … ja.. myślę ,że to sprawka Harrego. – Opublikowała Wiktoria.
-  A ja nic nie myślę tylko trzymam kciuki ,że to parszywe kłamstwo ! -  Napisał poirytowany Kacper.
Rozumiałam ich. Też nie mogłam się z tym pogodzić.
-  Spotkajmy się na ulicy , teraz , natychmiast. Znajdźcie mnie – Zaczęłam działać.
Na ulicy nie było choinki… Wczoraj ją dodali ! Jak to ? Znikła ? Faktycznie… po choince została tylko biała plama. Gdy już wszyscy się zebraliśmy , patrzyliśmy z niedowierzaniem na spam tych biednych osób.
- Oddajcie nam święta ! Oddajcie nam święta ! – Spamowała jakaś dziewczyna z 11 lvl.
- Musimy coś z tym zrobić ! – Rzekła smutna Wiktoria.
- Może protest ? – Zaproponował Adrian.
- Nie no coś ty ! Chcesz być jak ci wszyscy desperacji , bez skutecznie piszący żeby coś z tym zrobić ? – Sprowadziłam go na ziemię.
- Może napiszemy do administratorów , Tośka masz tam wtyki. – Napisał Kacper.
Faktycznie. Miałam tam wtyki. Zaczęliśmy planować co mamy napisać.
- Może tak … Szanowni admini.. Zróbcie coś z tym ! To nie może tak być…
I dalej wylewaliśmy swoje żale… Po godzinie pisania wysłałam ten wzruszający list administratorom. Nagle całej naszej czwórce ukazał się bardzo dziwny , niespotykany dotąd znak na murowanej ścianie sklepu odzieżowego. Znak wyglądał jak przekształcony wykrzyknik , pod którym pisało : Nie klikać.
Nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki połowa osób z ulicy znikła.
- Co to może być ? – zapytał się Adrian.
- Kliknąć ? – Zapytałam.
- A jak to niebezpieczne !  - Napisała Wika.
- Ta dawaj , co nam szkodzi. – Namawiał nas Kacper.
- Na trzy cztery klikamy ! – Napisałam ciekawa.
- Dobra… trzy , czte …
Nie dokończyłam. Nagle poczułam dziwne kołatanie serca , nagle zrobiło mi się słabo. Pewnie zemdlałam. Zaczęło kręcić mi się w głowie jak karuzela w wesołym miasteczku. Ocknęłam się po chwili w dziwnym miejscu…
Wyglądało jak zatłoczona ulica.
- Tośka ! – dobiegło mnie wołanie , dosyć znajome… takie jakie słyszałam przy rozmowie przez kamerkę internetową z moimi przyjaciółmi.
To był Adrian , biegł w moją stronę , a za nim zasapani Wiktoria i Kacper.
- Gdzie my jesteśmy ?
- Dlaczego jesteśmy w naszych skinach ?
- Co to za szopka ?
Każdy z przyjaciół zadawał sobie te pytania.
- Nie wiem , ale musimy to rozwikłać. To i wiele , wiele innych spraw. W tym : Co ze świętami , gdzie my jesteśmy , z jakiego powodu i co to za dziwny znak !
– Wykrzyknęłam dławiąc atak histerii.
Siedliśmy półkole. Nie wiedzieliśmy co mamy zrobić , jak ratować święta !
Masa pytań napływała nam na myśl. Żadnej odpowiedzi !
Nagle , Adrian oberwał kamieniem.
Zdenerwowany przeklną.
- Nie warto , to pewnie tylko wygłupy jakiś gówniarzy – Uspokoiłam go.
- Odrzuć ten kamień. – Zaproponowałam mu.
- Czekaj ! – Wykrzyknęła Wika , - Tam coś jest ! List !
- Daj zobaczyć – zaczęliśmy się przepychać.
- Tu pisze – zaczęła czytać Wika : „ Zostaliście wybrani do niezwykłej misji uratowania naszej ciężkiej sytuacji ! Musicie odnaleźć Złego Harrego i uratować Adminów : Marysiu i Aleksa ! Reszta czyli artykuły – przyjdą same , złóżcie jeden element tej całej układanki. Harry to podejrzliwy ! Uważajcie „
- O co w tym chodzi ? – Zapytałam.
- Nie wiem ale musimy znaleźć tego całego Harrego.  – Zaproponowała Wiki.
- Ale… gdzie go szukać ? – Zadał słuszne pytanie Kacper.
- Nie wiem. – Odpowiedział Adrian , - Boli mnie łeb…
W tej chwili obok nas przeszedł jakiś gracz. Był ubrany w czarno – czerwoną pelerynę , duży , haczykowaty nos , w duże czerwone okulary , w podartą koszulę oraz wyszarpane spodnie. Jeden element głównie przykuł naszą uwagę.
W swojej bladej dłoni trzymał dziwne klucze… Jakby talizmany.
Jeden z talizmanów był pęknięty. Dostrzegłam w nim małą postać.
Małą , rudą , kudłatą postać w sukience bordo.
To była Marysiu !
- Patrzcie ! Marysiu , to ona ! – wykrzyknęłam bez tchu.
- W drugim talizmanie musi być Aleks. – Był pewny Adrian.
- Ten dziwny chłopiec to pewnie zły Harry… - Zadziwiła się Wiktoria.
- Cicho !  Jeszcze nas usłyszy ! – Przywołał nas Kacper.
- Dobra , to nie ważne , chodźmy za nim ! Prędko. – Zawołałam przyjaciół.
Niestety dziwna postać znikła w tłumie przerażonych graczy.
- Szybko ! Szukajcie go ! Nie może nam uciec ! – Krzyczała Wiktoria.
- Tam jest ! Biegnie w stronę przecznicy ! – Zauważył Adrian.
- Biegam ! – Ruszyliśmy wszyscy .
Gdy tak biegłam miałam złe przeczucia. Co to za chora sytuacja ?
Ale .. damy radę. Święta muszą wrócić , admini muszą być  !
- Mamy cię Harry ! – Rzucił się z pięściami w jego stronę Adrian.
- Zostaw mnie gówniarzu ! – Odkrzyknął przerażający chłopak !
Jednym ruchem strącił małego Adriana.
Kacper też nie pozostał dłużny. Chciał pobić Harrego wraz z Adrianem , lecz co może dwóch młodych chłopców na starszego , umięśnionego już prawie faceta.
- Będziecie jeszcze do mnie skakać dzieciaki ? – Zapytał poirytowany Harry.
W tym momencie dostrzegłam lecący kamień. Byłam pewna ,że osoba , która dała nam tą dziwną wiadomość , również udziela się teraz. Tym razem lecący zza drzew kamień nie uderzył Adriana , lecz Harrego. Chłopiec przewrócił się. Nagle z jego dłoni wypadły talizmany , w których uwięzieni byli Marysiu i Aleks.
 Kacper jednym ruchem ręki sprawnie zabrał talizmany.
- To faktycznie oni – Pokazała Wiktoria palcem na pęknięty talizman Marysiu.
- Zostaw to ! Oddaj mi ! Ty nic nie rozumiesz ! – Syczał wściekły Harry.
- Ani nam się śni ! – Powiedzieliśmy dumni z siebie.
- Wy nic nie rozumiecie , święta nie mają prawa bytu ! Nienawidzę świąt , nie ! nie ! Oddajcie ! – Wciąż mruczał.
W głębi serca go rozumiałam. Ja też nie lubię świąt. Ale dlaczego musi psuć te awataryjne ? Ja wiem , święta w Realu.. ale w necie ? Bez przesady. I nagle w tym momencie zza lasu wybiegła zasapana dziewczęca postać.
- I jak ? Trafiłam ? – Wypowiedziała – Mam na imię Monika. To ja rzuciłam tym kamieniem , to ja przekazałam wam zawinięty list. Uznałam ,że to wy uratujecie naszych kochanych Adminów. ( Teraz pokazała dłonią na rękę Adriana , a ściślej na to co trzymał )
- Daj mi to. – Powiedziała zdyszana do Adriana.
- Złapmy się za ręce i uwolnijmy ich. – Wypowiedziała Monika.
Po chwili admini byli już wolni. Stali przed nami cali, żywi, i zdrowi.
- Nie ! Nie pozwolę – Nie dawał za wygraną Harry.
W tym momencie Monika wyciągnęła coś w rodzaju pilota. Nacisnęła trzeci przycisk. Harry był już w swojej własnej pułapce. Uwięziliśmy go w talizmanie.
- Brawo dzieci , genialnie ! – Ucieszyli się admini.
Bardzo dziękujemy – Mówili dalej – Uratowaliście tegoroczne święta. W nagrodę za waszą dobroć i poświęcanie przywrócimy wam wszystkie rzeczy : choinki , dekoracje a co najważniejsze każdy użytkownik dostanie świąteczną premię G. ! To wszystko wasza zasługa. – Brzmiały mi w uszach słowa Adminów.
- A co zrobimy z nim ? – Wycedziła Wiktoria.
- Za karę Harry dopilnuje aby każdy gracz dostał G.
- A teraz drogie dzieci… musicie wracać do realnego świata. Do swoich rodzin. Stracicie przytomność , lecz obudzicie się w tym samym miejscu , co przed teleportacją. – Mówiła Monika.
- Do zobaczenia ! – Pożegnaliśmy się.
*
- Tosia ! Tosiu , obudź się , proszę !
Byłam już w swoim pokoju. Mama , Ojciec i siostra próbowali mnie ocknąć.
- Ja was przepraszam , że tak was traktowałam… Ja nie dostrzegałam blasku tych świąt.. Przepraszam. – Teraz zwróciłam się do mamy – Mamo , przymierzę wszystkie sukienki jakie będziesz chciała !
I w tej chwili popędziłam na schodami  na dół.
- Co jej się stało ? – Zapytała siostra.
Niestety nikt nie umiał odpowiedzieć na to pytanie.
*
Następnego dnia po męczących przymiarkach , weszłam do gry.
Panowała tam wesoła , świąteczna atmosfera.
Gdy zalogowałam się na awatarię moim oczom ukazał się komunikat :
Oto świąteczny prezent dla każdego z graczy !
Otrzymujesz : 100 G
Dziękujemy !
Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Udało się.
Nigdy tego nie zapomnę.
*
I w ten sposób zaczęłam doceniać święta i wszystkie przygotowania.
Moja rodzina jest bardzo szczęśliwa z tego powodu. Ja też. I tak skończyła się moja świąteczna przygoda.



Opowiadanie Stay Closer :
Był to zimny , śnieżny dzień . Rodzina Damiana jak co roku obchodziła ubogo święta .Damian jednak cieszły się atmosfreą świąt , i nie zważał na sytuację majątkową .
Mama Damiana nazywała się Diana , a ojciec Mariusz - był alkocholkiem . Chłopiec często płakał do poduszki ze względu na sytucację rodzinną . Nie jeżdził na wycieczki , czasami nie chodził do szkoły bo bał się o mamę . Gdy nadeszla Wigilia chłopiec marzył aby dostać choć cukierka jako prezent . Jednak nie otrzymał nic . W dodatku jego ojciec przyszedł pijany , pobił matkę . Miał dość . Poszedł nad jezioro , wziął ze sobą ciasteczko i śpiewnik . Zaczał śpiewać kolędy , a jako prezent  uznał ciasteczko . Marzył jakby to było mieć normlane święta . Gdy wrócił dom  był pusty . Na drzwiach napisana była kartka :
Drogi Synku nie miałam wyjścia-wybacz mi kochany nie moge już tego znieśc . Przykro mi że zdażyło sie to w Wigilę lecz musiałam . Wierzę że dasz swoim dziecią normalny dom , i będziesz silny . - Mocno cię kocham i zawszę z tobą będę mój Damianku - Mama
Chłopie się załamał . Na drugi dzień zwłoki jego mamy znaleziono w lesie koło Karasia . Ojciec chłopca nic sobie z tego nie zdawał . Mijały lata . Gdy Damian  ukończył 18 lat właśnie 24 grudnia doznał objawienia . Bóg powiedział mu , że mama go całuje oraz zapowiedział  że stanie sie dzisiaj coś dobrego . Damian wysłał tak zawanego ,,Totka'' . Ku jego  zdziwieniu gdy sprawdzał wyniki wygrał w kumulacji - 13 mln złoty . Pobudował za to dom , ukończył studia policyjne . Został komendantem . 15 lat po śmierci jego matki w Wigilie przyszedł nad jej grób wraz z dwojką dzieci Julią i Marysia oraz żoną Anną . Na pomniku matki postawił pozałcaną tabliczkę z napisem ,,Kocham Cię'' . Damian wiódł dobre życie . Jeżdził za granicę , miał pieniądze , rodzine , wspaniałe dzieci .
               Każdej Wigili Damian wraz z rodziną przychodzą na grób mamy meżczyzny aby podziękować jej za wszytko co dla niego zrobiła nie będąc tu na ziemi - lecz zsyłając łaskę z nieba .
 

Opowiadanie Zakręconego (wyróżnienie) :
Już dwudziesty czwarty, ludzie się cieszą, a mnie nachodzą czarne myśli. Pewnie myślicie, że jestem jakimś dziwakiem, ale się mylicie. Jestem zwykłym reniferem który zaraz będzie tyrać jak nigdy wcześniej w tym roku. Mam już swoje lata, jestem przepracowany, mam reumatyzm i boli mnie kręgosłup. Jak ja sobie poradzę z saniami pełnymi prezętów które ważą co cała ciężarówka pełna Pepsi. W dodatku jeden z moich kolegów po fachu poszedł na emeryture i zostało nas tylko trzech. Szef nie chce zatrudnić nikogo żeby nam pomagał przy zaprzęgu. Nie zgadza się też na podwyżki dla nas. Zrobił się tak skąpy, że sam pracuje jako kierowca, przec co cały czas ma nas na oku. Ma on troche dobrych cech ale jest ich na prawde bardzo mało. Stara się być miły chociaż mu to nie wychodzi, daje dzieciom prezenty, i śmieszy nas swoim czerwonym ubraniem. Jest trochę gruby, więc elfy szyją mu stroje na miare. Proponowałem mu przejść na dietę, ale za każdym razem słyszałem w odpowiedzi te same słowa : " Myślisz, że jak schudne będzie Ci lżej ciągnąć sanie ?! ". Przestałem się nim przejmować, bo stwierdziłem, że jest na tyle samodzielny, że sam sobie poradzi. No cuż, rozgadałem się, a teraz musze iść do pracy. Już siedemnasta i ludzie czekają z niecierpliwością na paczki. Znowu zaczyna sie jak zwykle, elfy pakują wszystko do sań, mikołaj zajmuje swoje miejsce, a my (renifery) ruszamy w drogę. Czyli nuda jak co roku. Udało nam się rozwieść prezęty w niecałe dwie godziny. Byłoby szybciej gdyby Mikuś nie utkwił w kominie, ale przynajmniej zaczął się zastanawiać czy nie zrzucić pare kilo. Okazało się, że na nas też czekają prezęty. dostałem nowe podkowy i propozycje do wzięcia udziału w reklamie pepsi. Te święta były tak samo beznadziejne jak wszystkie inne które przeżyłem.
 
 
 Opowiadanie Irene (wyróżnienie)- w tym przypadku niestety praca została wysłana mi na nk i nie mamy możliwości jej opublikowania :/

To by było na tyle. Możecie oceniać prace uczestników w komentarzach =)
Jeszcze małą informacja. Z racji tego, iż wczoraj był Sylwester, nadsyłanie odpowiedzi do 'Państwa, Miasta" przedłużam do jutra godziny 12.00.

/Harry

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując posty na naszym blogu, pamiętaj o:
● zasadach ortograficznych,
● powstrzymywaniu się od przekleństw i niecenzuralnych słów,
● podpisie (imię, nick, ksywka itp.).

WAŻNE! Jeżeli chcesz nas o coś zapytać, lecz pytanie nie dotyczy tematu tego posta, zadaj je w zakładce Pytania!

Dziękujemy za każdy napisany komentarz! 😀