Hejka :3
Na wstępie, przepraszam Was, że ten posty pojawia się tak późno. Cóż, wyszło tak jak wyszło. Normalnie dodałbym go szybciej, ale liczyłem, że zamieszczę tutaj też pamiątkowe fotki, lecz czasem brakowało kogoś z załogi a innymi razem zwycięzcy :/ . Dlatego teraz dodaję opowiadania bez zdjęć :3
Opowiadanie Nadymki (1 miejsce) :
Moja Alicja
Rozmyślając nad swoją przeszłością nie zauważyłam, że jestem już w głównym pokoju i przytula mnie na pożegnanie 7 letnia Marysia. Szczęściarę zabierają do rodziny zastępczej. Zazdrościłam każdemu dziecku, które odchodziło od naszego małego przytułku, lecz cieszyłam się z jego szczęścia. Wiedziałam jednak, że nigdy tej radości nie doznam, bo przecież nikt nie chciałby kaleki w własnym domu. Gdy doszła godzina 20.00 zasiedliśmy do wigilijnej kolacji, jakby to tak można było nazwać. Wszyscy po modlitwie podzielili się opłatkiem, a następnie zasiedli do 12 potraw, które przygotowali ludzie z prawdziwym sercem. Podczas posiłku ktoś zapukał do drzwi. Wszyscy zastanawiali się kto to może być. Ja byłam przekonana, że będzie to jakiś durnowaty koleś przebrany za mikołaja. Pani Kasia szybkim krokiem poszła otworzyć drzwi. Wbrew moich podejrzeniom był to pan, którego kojarzyłam, lecz nie wiedziałam skąd. Zaproszono go do środka i do zjedzenia pozostałości z wigilii, lecz ku zaskoczeniu wszystkich odmówił. Poprosił tylko aby dać ten podarunek Alicji Terner i zniknął w egipskich ciemnościach za drzwiami.Pani Kasia zdumiona dała mi podarunek od nieznajomego. Był tam list i czek na nowy wózek inwalidzki. Wychowawczynie gdy tylko zobaczyły czek zaczęły się o niego kłócić. Znieruchomiałam patrząc na osoby najbliższe mojemu sercu kłócący się o jakiś kawałek papieru z sumą pieniężną.
Nagle obudziłam się. Był to tylko sen! Siedziałam przy mnie mój tata, który (jak się okazało) był nieznajomym w moim śnie. Moja mama, która była panią Basią, siedziała z drugiej strony i pytała się ,,Co się stało córeczko?", nie odpowiadając ubrałam się, uczesałam się, wzięłam moją skarbonkę i wyszłam. Było okropnie zimno, lecz nie przejmowałam się tym. Biegłam jak najszybciej mogłam, by tylko zdążyć przed zamknięciem drzwi. Gdy stanęłam cała zadyszana przed domem dziecka przed Alicją z mojego snu dałam jej bez zastanowienia skarbonkę mówiąc: ,,To nie Twoja wina, zasługujesz na szczęście''. Alicja nie wiedziała co powiedzieć. Tej całej sytuacji przyglądali się moi rodzice. Patrzyłyśmy sobie z Alicją prosto w zapłakane oczy. Nagle ktoś mnie chwycił za ramię, był to mój tata i powiedział: ,,Czy chciałabyś mieć przyrodnią siostrę?'' Zaniemówiłam...
Opowiadanie DajMiPączka (2 miejsce) :
„Świąteczne niespodzianki.”
W jednym z polskich miast, żyła sobie rodzina o nazwisku
Wąsik. Pani Wąsik, czyli Renata (38 lat), i pan Wąsik, czyli Mariusz (39 lat),
mieli trójkę dzieci, Marcina (8 lat), Mateusza (13 lat) oraz Kasię (17 lat).
Była godzina 18:27, gdy najmłodsze dziecko państwa Wąsik poszło sprawdzić, czy
pojawiła się długo wyczekiwana pierwsza gwiazda na niebie. Gdy wyszedł przed
dom zobaczył nie tylko pierwszą gwiazdę ale też, że jego ojciec rozmawia z
jakimś podejrzanym panem. Chciał podejść bliżej, posłuchać o czym rozmawiają,
jednak pan Wąsik szybko zakończył swoją rozmowę. Poszli razem do domu,
powiedzieć, że już można zacząć wigilijną kolację. Marcin stwierdził, że
porozmawia później z ojcem na temat tego, co usłyszał i, że nie powie póki co
mamie o tym zdarzeniu. Rodzina Wąsików zaczęła dzielić się opłatkiem i jeść
kolację, przy wspólnym stole, na którym było, zgodnie z tradycją, 12 potraw.
Pod choinką oczywiście leżało mnóstwo prezentów dla wszystkich członków
rodziny. Gdy zjedli zaśpiewali wybrane kolędy. Po wspólnym kolędowaniu zaczęli
sobie wręczać prezenty. Na Marcina czekała największa paczka, która leżała pod
kolorową ubraną choinką. Dla Kasi był przeznaczony o wiele mniejszy prezent,
jednak bardzo wartościowy. Mateusz, któremu bardzo trudno wybrać idealny
prezent, miał średniego rozmiaru paczkę. Córka państwa wąsików otrzymała bon na
wyjazd do najekskluzywniejszego SPA w Polsce, gdyż wiadomo było, że uwielbia
ona dbać o siebie i swój wygląd. Marcin, otrzymał wielki zestaw pociągów, o
którym zawsze marzył. Starszy syn zastanawiał się, jaką rzecz mógł on dostać.
Był pewny, że jest to coś banalnego, jednak to co ujrzał, gdy otworzył paczkę,
pozytywnie go zaskoczyło. Był to kupon, który zapewniał o nieskończonym kupnie
paczkę pączków, za tyle, ile kosztuje jeden. Rodzice stwierdzili, że otworzą
prezenty później, ponieważ nie są one najważniejsze dzisiejszego wieczoru.
Młodszy syn chciał porozmawiać z ojcem na temat podejrzanego pana, lecz ten nie
chciał nic mu zdradzić. Marcin stwierdził ,że opowie o tym bratu i może on mu
jakoś pomoże. Mateusz, jako bardzo uparte dziecko nie dało się zwieść ojcu tak,
jak jego młodszy brat, jednak nie dowiedział się wszystkiego. Wiedział już, że
pan ten potrzebuje pomocy i tylko pan Mariusz może mu pomóc. Jednak chłopiec
nie dawał za wygraną i chciał się dowiedzieć całej prawdy. Gdy pani Wąsik
usłyszała rozmowę syna z mężem, postanowiła wtrącić się do rozmowy i odkryć
prawdę o tajemniczym panu. To co wyznał pan Wąsik wstrząsnęło wszystkimi.
Okazało się, że ten pan, który potrzebuje pomocy, to zaginiony brat pana
Mariusza, Andrzej (41 lat). Ojciec Kasi nie mówił wcześniej o panu Andrzeju,
ponieważ wiedział, że był on karany i nie wiedział czy nie zrobi czegoś
rodzinie pana Mariusza. Jednak dzisiaj brat pana Wąsika dowiedział się, że jest
chory na nieuleczalną chorobę i zostało mu parę miesięcy życia, a ostatnie
chwile chciał spędzić z kimś bliskim. Z racji, że nie miał nikogo oprócz brata
przyszedł do niego. Córka państwa Wąsik wiedziała, że jej, nieznany wcześniej, wuja
chce pogodzić się z bratem, dlatego postanawia mu pomóc. Próbuje nakłonić ojca,
by przyjął chorego brata pod dach i zjadł jeszcze ciepłą kolację. Pan Wąsik za
namową córki, zgodził się i zadzwonił po niego. Pani Renata była dumna ze
swojego męża i zaczęła przygotowywać stół. Zanim przyszedł brata, pana
Mariusza, najmłodszy syn wiedział, że będzie miło wujkowi, gdy dostanie jakiś
mały prezent, dlatego szybko wziął się na robienie laurki. Reszta rodzeństwa
przyszła mu pomóc. Gdy przyszedł pan Andrzej, wszystko było już gotowe, dzieci
postanowiły, że zjedzą razem z wujem, by mu potowarzyszyć. Zjedli kolację, a
dzieciaki poleciały po prezent i go wręczyły. Brat pana Wąsika był
przeszczęśliwy, strasznie się wzruszył. Zdał sobie sprawę, że ma najlepszą
rodzinę, jednak niedługo będzie musiał się z nimi pożegnać. Wieczór mijał
sympatycznie, rodzinnie, Marcin i Mateusz zaczęli się bawić pociągami Marcina.
Kasia wzięła telefon i zaczęła pisać do znajomych, by wypytać się o ich
mijający dzień. Dorośli natomiast przeszli do kuchni by porozmawiać o
przeszłości pana Andrzeja. Nie chciał on na początku nic wyjaśnić, jednak
Wąsikowie nie dawali na wygraną. Dowiedzieli się, że był on ukarany za napad na
sklep jubilerski. Państwo Wąsik przyjęli do wiadomości, że pan Andrzej już
wydoroślał i żałuje tego napadu, jednak mimo to, nadal nie są stuprocentowo do
niego przekonani. Wybiła godzina 23:40 rodzina Wąsików, z racji, że byli
wierzący, zaczęli szykować się na pasterkę. Najmłodszy syn zasnął już wcześniej
i rodzice nie chcieli go budzić, dlatego stwierdzili, że zostanie w domu.
Jednak zastanawiali się, czy zostawić go z wujem, który rzadko chodzi do
kościoła. Postanowili, że zostanie, mimo że nie mieli tej pewności o
wiarygodności brata pana Mariusza. Wąsikowie poszli, a Marcin został z wujem.
Gdy rodzina wróciła z mszy od razu poszli sprawdzić, czy syn jest cały i
zdrowy. Na szczęście wszystko było w porządku i podziękowali panu Andrzejowi za
opiekę. Pan Mariusz stwierdził, że jego brat zostanie u nich na noc, bo jest
zbyt zimno, by jechał do swojego domu. Mama pościeliła dzieciom łóżka i wszyscy
poszli spać.
Opowiadanie Black Widow (3 miejsce) :
Cześć,
mam na imię Kitana i chciałabym opowiedzieć Wam pewną historię o
spędzonych prze ze mnie świętach, czyli jak dla mnie najgorszego okresu w
roku...no do pewnego czasu. Ale zacznijmy od początku.
Jak
już wspominałam rodzice nadali mi imię Kitana, mam 20 lat i mieszkam na
planecie Mestio, którą zamieszkują demony. Zazwyczaj jesteśmy ponurzy i
źli do szpiku kości, ale kiedy nadchodzi czas świąt Bożego Narodzenia
to wszyscy są tak jakoś radośni, WSZYSCY tylko nie ja...nawet moi
rodziców złapała ta gorączka na te święta, nie rozumiem dlaczego oni się
tym zachwycają...Pewnego dnia po ciężkim dniu w pracy postanowiłam
obejrzeć mój ulubiony serial, ale niestety nie mogłam, ponieważ rodzice
włączyli na cały głośnik kolędy. Zdenerwowana zeszłam na dół i się
spytałam co tu jest grane i czy nie można spokojnie pooglądać serialu po
ciężkim dniu w pracy. A oni nagle wyłączyli radio i stanowczym głosem
powiedzieli, że wyślą mnie do świata ludzi!
- Co?! - wrzasnęłam. - Dlaczego?!
-
Ponieważ nie zdajesz sobie sprawy z tego, że święta to naprawdę piękny
czas. My, demony co prawda jesteśmy źli, ale na ten czas możemy
być milsi dla innych i - chcemy, żebyś Ty też tego doświadczyła.
- Nie możecie!!! - krzyknęłam tak, że aż nasz kot -Black uciekł do kuwety się opróżnić ze strachu...
- Właśnie, że możemy! - odpowiedzieli chórem rodzice. - Stój spokojnie...
- C-co Wy zrobiliście? Wyglądam jak...człowiek! Moje rogi..zniknęły!
-
I tak ma być, a teraz lecisz na Ziemię i pamiętaj, żebyś nikomu nie
pokazywała swojego języka, bo wyda się Twoja prawdziwa tożsamość. To
jest taka kara, bo wiemy, że bardzo lubisz się chwalić swoim długim
jęzorem. Wrócisz jak zmądrzejesz.- Po tych słowach znalazłam się na
innej planecie.
- Gdzie ja jestem? - spytałam w myślach.
- Jesteś w Nowym Jorku – słyszałam za sobą słodziutki, śmieszny głosik. Odwróciłam się.
- A Ty kto?
- Jestem nietoperzem – odpowiedziała tajemnicza postać.
- No to ja wiem, ale jak się zwiesz i co tu robisz?
- Zwę się Luna, Twoi rodzice wysłali mnie tutaj bym Cię kontrolowała.
- Super...to nawet tutaj nie zaznam spokoju - odpowiedziałam naburmuszona.
- I Ty masz 20 lat? Zachowujesz się jakbyś miała 5. Naśmiewała się Luna.
- Zamknij się! - warknęłam.
- To nie ja mam się Ciebie słuchać tylko Ty mnie, złotko.
- Nic, tylko podziękować rodzicom...Dobra, no to co mam robić? Chyba nie będziemy tu stać w centrum miasta?
- Nie, mam dla Ciebie pierwsze zadanie.
- Już się boję...Co to za szatański uśmiech?!
- Hihi, chodź za mną – powiedziała Luna i poleciała w stronę sklepu z odzieżą.
-
Masz, przymierz to. Nie będziesz mi tutaj łazić cała ubrana na czarno,
ja też kocham ten kolor, ale pasowałoby się ubrać trochę na kolorowo.
- Zabijcie mnie...I PO GRZYBA MI TE ROGI RENIFERA?!
- A żeby było zabawniej – zaśmiała się Luna.
- A kto zapłaci?
- To chyba oczywiste, że Ty.
- Przysięgam na Lucka, że Cię rozszarpię.
- To będzie 35 dolarów. - powiedziała kasjerka. - Dziękuję i życzę wesołych świąt.
- Wesołych...- powiedziałam lekceważąco.
- Oo odpowiedziałaś „Wesołych” Jest iskierka nadziei! - Luna z radości zaczęła latać wokół mnie.
- Bo nie chciałam wyjść na buraka.
- Jakim teraz jesteś?
- Milcz!
- Prz- przepraszam?
- Hm?
-Czy
mogłaby mi pani dać parę drobnych, proszę? Zakupiłam leki dla chorego
dziadka, ale brak mi pieniędzy na chleb. A dzisiaj jest Wigilia... -
była to dziewczyna o pięknych kasztanowych włosach i ogromnych
zielonych oczach. Miała na sobie podarte ubrania, widać było, że się
jej nie przelewało.
- Nie mam pieniędzy - odparłam szorstko.
- Dobrze, rozumiem... - zasmuciła się i poszła w przeciwnym kierunku.
- Co Ty wyprawiasz? - zapytała Luna.
- No jak to co? Jestem DEMONEM a nie Caritasem.
- Nie tylko Caritas może pomagać, ale ludzie też. Ci zwykli no i ci...mniej zwykli.
- Jak Ty mnie irytujesz. Widzisz ten śmietnik?
- No, widzę - przytaknęła Luna.
- No to kochana zaraz zobaczysz go od środka. - po tych słowach wyrzuciłam nietoperza do kosza i uciekłam.
Idąc ulicą bez tego wkurzającego nietoperzyska w pewnej chwili uświadomiłam sobie, że...
- NIE MAM GDZIE MIESZKAĆ!!! - krzyknęłam tak, że ludzie spojrzeli się na mnie jak na wariatkę.
Um... - usłyszałam za sobą jęknięcie i się odwróciłam.
- Oh to Ty - spojrzałam na dziewczynę.
T-tak, bo ja słyszałam, że Pani nie ma gdzie mieszkać. W sumie mogłabym Pani pomóc, ale my nie żyjemy w luksusach.
- Wiesz co? To niegłupi pomysł.
- Proszę pójść ze mną.
- Mów do mnie po prostu na „Ty” -odparłam.
- A jak Ci na imię? - zapytała.
- Kitana – odpowiedziałam sucho. - No, a Ty?
- Rozalia.
- Całkiem niezłe imię – przyznałam.
- Dziękuję. Dobrze, jesteśmy już na miejscu.
Przed nami okazał się nam niewielki domek z drewna z odpadającymi dachówkami widać, że on potrzebował generalnego remontu.
- Wchodź.
- Dzie-dzień dobry - przywitałam się.
-
Witaj skarbie, widzę że przyprowadziłaś koleżankę. Rozgość się
kochana, przepraszam, ale w tym szczególnym dniu jakim jest Wigilia
mamy tylko przygotowany barszcz. Nie stać nas na nic innego - Była to
matka Rozalii, trochę otyła, ale bardzo miła kobieta.
-
Widzę, że poznałaś moją mamę Kitana, tutaj jest mój dziadek...jest
bardzo chory i to będą jego prawdopodobnie ostatnie święta - Rozalii
jak i jej mamie zbierało się na płacz. W sumie...mi też.
- Dobrze Kochani. Święta to czas radości, więc nie płaczmy i zasiądźmy do stołu – powiedziała kobieta.
Podczas
świątecznego obiadu mama Rozalii opowiedziała o rodzinnej tragedii,
kiedy to babcia i ojciec zginęli w wypadku, dziadek zachorował na raka i
przez te wszystkie wydatki wpadli w problemy finansowe.
- Bardzo mi przykro... - odparłam
- Kochanie, z problemów można jakoś wyjść, ale miłość rodziny pozostaje na zawsze. Cokolwiek by nie było.
-
Chyba ma Pani rację. Wcześniej nienawidziłam świąt, ale teraz widzę,
że ważny okres dla rodziny. I wszyscy wszystko powinni sobie wybaczać.
Wiecie, ja nie jestem zwykłym człowiekiem...
- To kim Ty jesteś? - zapytała Rozalia
- Eh...demonem, wiem, że to dziwnie brzmi.
- Haha, jasne a ja jestem Lady Gaga – zadrwiła dziewczynka.
Pokazałam jej język i zamieniłam się w demona.
-
Wow a jednak to prawda...super! Pierwszy raz na oczy widzę demona!
Uwielbiam fantastyczne postacie - Rozalia krzyknęła podekscytowana.
- Kitano, mogę Cię poprosić na chwilę? - spytała mama Rozalii.
- Tak. - odparłam.
Poszłyśmy do drugiego pokoju.
- Wiesz, moje życie jest pełne niespodzianek niekoniecznie dobrych, ale do tego nie mam słów.
- Pani jest zła?
- Właśnie nie, powiem Ci szczerze, że interesują mnie fantastyczne postacie. Tylko...dlaczego chciałaś odwiedzić Ziemię?
-
W zasadzie to nie chciałam, tylko musiałam. Rodzice mnie tu wysłali,
bo stwierdzili, że będę musiała poczuć magię świąt. Wcześniej święta
były dla mnie takim..sztucznym czasem. Wszyscy byli dla siebie tak
sztucznie mili aż mi się rzygać chciało, teraz jak poznałam Waszą
historię to coś we mnie pękło...Nie potrafię tego opisać.
- My co prawda mamy beznadziejną sytuacje, ale Rozalia jest bardzo dojrzała a ma tylko 12 lat.
- To dzięki niej poczułam tą magię świąt...muszę jej podziękować i Pani też dziękuję.
- Nie masz za co dziękować skarbie. Najważniejsze, że zrozumiałaś jak bardzo są święta.
-
Ma pani rację. Mój czas dobiegł końca, proszę pozdrowić ode mnie
Rozalię i jej dziadka. A to mały prezent ode mnie. - podarowałam 100
dolarów.
- Dziękuję, jesteś naprawdę dobrym demonem.
- Ej, nie zapomnij o mnie! - krzyknęła Luna.
- Luna, co Ty tu robisz?
- Myślisz, że dostaniesz ode mnie spokój? Nic z tego! Przyleciałam tu za Tobą a Ty nawet tego nie widziałaś!
- Dobra, nie drzyj się. Lecimy do domu. Wesołych Świąt!
- Wesołych świąt Kitano!
Po chwili znalazłam się w domu.
- I jak było kochanie? - zapytała mama.
Opowiedziałam jej całą historię.
- No to się czegoś nauczyłaś, prawda?
- Tak mamo, teraz już nigdy nie będę myślała źle o świętach.
Opowiadanie Gryź Beton (4 miejsce) :
Gra Bożonarodzeniowa J
6 dni przed wigilia w gazetach pisało o zabójstwie
pewnej kobiety w lesie. W tym samym czasie pewna grupa zwiedziała miasto i
zatrzymała się w lesie na postuj, rozbili obóz i rozpalili ognisko. Było ich 10
o imionach : Melanie, Lilly , Lucy, Eleanor, Diana, Eric, Felix, Mike, Charles,
Leon. Gdy główny dowódzca Felix każdemu przykazał jakieś zadanie na które mieli
30 min czyli do 20:00. Wszyscy przyszli tylko nie Lucy. Każdy jej szukał lecz
bez skutku. Dopiero po 3 godzinach Eleanor zauważyła krew, która się ciągneła
od krzaków aż z 5 metrów dalej. Zawołała wszystkich żeby to sprawdzić. Lecz
Mike wolał zostać i pilnować obozu. Więc podążali śladem krwi, ale nagle krew
się urwała i już jej nie było widać. Szukali gdzie może dalej prowadzić, ale
nigdzie nie było śladów. Gdy Diana w tym czasie stała i czekała aż znajdą jakiś
ślad to na jej rękę spadła kropla krwi. Przestraszyła się i szybko zawołała
resztę. Każdy się zastanawiał skąd ta krew. Nathalie powiedziała żeby zobaczeli
ku górze. Wisiała tam powieszona Lucy, z której kapały krople krwi co
dziwniejsze na głowie miała czapkę mikołaja. Tak się przestraszyli, że
postanowili uciec. Gdy wrócili do obozu zobaczyli, że ognisko się już nie pali
a Mike nie ma. Ale spokojnie Mike postanowił zrobić sobię drzemke,a był tak
silny wiatr, że ognisko przestało się palić. Diana obudziła Mike i wszystko mu
opowiedziała. Mike powiedział, że musza być teraz ostrożni, bo nie wiadomo co
się dalej zdaży i lepiej będzie jak wszyscy będą się trzymać razem. Następnego
dnia czyli 5 dni przed wigilią postanowili wyruszyć dalej i wyjść z tego
strasznego miejsca. Oczywiście było już ich 9 ponieważ Lucy została zamordowana.
Postanowili więc, że się udadzą na plaże
pomyśleli, że w sumie fajnie będzie można pływać, a niedaleko było jeziorko, z
którego mogli łowić ryby. Gdy dziewczyny poszły pływać to chłopcy postanowili,
że będą łowić ryby. Każdy z nich coś złowił oprócz Erica. Leon złowił tak dużą
rybe, że starczyło dla wszystkich. Jak wrócili to dziewczyn nadal nie było.
Przyszła tylko, Lilly która powiedziała że mówiła dziewczyną żeby już wróciły,
ale one nie chciały słuchać. Powiedziała też, że wcześniej niż, ona poszła
Melanie ponieważ zgłodniała. Lecz nigdzie jej nie było Nathalie razem z Felixem
poszli jej szukać dopiero znaleźli ją przy skale była nieruchoma i blada. Miała
tak samo jak Lucy na głwoie czapke mikołaja. Gdy Nathalie i Felix wrócili to
Mike powiedział, że Eleanor nie wróciła. Poszli więc jej szukać pływaligdy
Charles pływał to nagle poczuł jakąś rękę jak ją podniósł to wyłoniła się
Eleanor miała na szyji łancuszek, a na nim był renifer. Eleanor wyglądała jakby
ktoś specjalnie ja utopił. Felix się załamał, bo to w końcu 3 osoba, która z
jego grupy została zamordowana. Nastepnego dnia zostało jeszcze 4 dni przed
wigilia Felix złożył propozycję żeby złapać tę osobę, która morduje ludzi
w ich grupie. Każdy się zgodził ponieważ
wszyscy się bali kto będzie kolejny.
Charles postanowił iść po jakieś drewno na opał, a ponieważ mieli się
trzymać wszscy razem to poszedł z nim Eric żeby obaj siebie pilnowali i żeby
było bezpiecznie. Gdy tak wędrowali i szukali patyków nagle jeden z nich był
przy drzewie a drugi gdzieś dalej, to Eric’a ktoś zadźgał nożem i włożym mu
uszy reniferka. Charles zauważył, że idzie sam i nie ma już z nim Erica
postnaowił go poszukac i przestraszony go znalazł. Jak tylko zobaczył, że się
nie rusza ma uszy renifera i jest przy nim kałuża krwi postanowił uciec.
Powiedział wszystkim, że szli razem aż w końcu jak się obrócił to już go nie
było. Potem jak go znalazł to miał na sobie uszy renifera. Felix załamany
powiedział żeby już poszli spać, bo już późno. Rano wszyscy byli cali nikt nikogo
nie porwał z namiotu zostały 3 dni przed wigilią. Leon spał w namiocie z Diana
i powiedział jej, że musi iść pilnie do łazienki była godzina 04:00 toaleta dla
chlopcówy to były oczywiście krzaki więc miał blisko. O godzinie 07:00 obudził
się Felix i kazał wszystkim wstawać Diana zaczęła płakać w namiocie. Felix do
niej podszedł i się spytał co się stało. Diana mu powiedziała co powiedział jej
o 04:00 Leon i mówiła, że to jej wina , że on pewnie nie żyje, że mogła komuś
powiedzieć żeby z nim szedł. Felix oczywiście ją pocieszał i powiedział, że
pewnie nie wiedziała co się dzieje bo była jeszcze śpiąca i , że to nie jest
jej wina. Czekali na Leona 2 godziny, ale nie przyszedł więc Diana postanowiła
sprawdzić co się z nim dzieje, ale żeby zapewnić jej bezpieczeństwo to razem z
nią poszedł Felix. W obozie została Lilly, Mike i Charles. Charles postanowił
iść i złowić jakąs rybe, a Mike został z Lilly. Rozmawiali o tym co się dzieje
i bardzo miło się im rozmawiało. W końcu Mike powiedział , że Lilly mu się bardzo
podoba i jeśli ktoś będzie chciał ją skrzywdzić to oczywiście ją obroni i nie
pozwoli żeby coś się jej stało. Lilly się zauroczyła i również powiedziała mu
co czuje i postanowiła go pocałować. Po uroczym pocałunku zorientowali się, że
Charles nie wraca więc uznali, że trzeba do niego iść gdy doszli do jeziorka to
widzieli, że woda jest czerwona. Wiedzieli, że to krew lecz nigdzie nie było
Charles’a Mike więc wziął patyk i postanowił gdzieś poszukać. Czegoś tam
dotknął więc wyciągnął rękę i zaczął wyciągać i okazało się, że to był Charles
miał wędke włożona do buzi z czego z tyłu była przedziurawiona i podobnie jak
Lucy i Melanie miał czapke mikołajkową. W tym samym czasie Felix powiedział
Dianie, że jest nią zauroczony i , że bał się to jej powiedzieć, ponieważ
wiedział , że kocha Leon’a. Diana bez słów nie wiedząc co odpowiedzieć
pocałowała Felix’a. Niestety Felix i Diana nie znaleźli Leon’a więc postanowili
wrócić do obozu. Tam czekali na nich Lilly i Mike. Felix powiedział, że nie
znaleźli Leon’a , a Mike mu powiedział co się stało z Chrles’em. Była godzina
20:00 Felix powiedział żeby poszli spać ponieważ o świcie wyruszają. Gdy spali
to Dianie ukazała się pewna kobieta, to była jej matka, która powiedziała, że
przeżyja wszyscy 4 i będą szczęśliwi jeśli... I nie dokończyła, ponieważ Diane
obudzono. Felix ją obudził i się spytał czy też słyszy te odgłosy Diana się
wsłuchała i po chwili powiedziała owszem. Felix jej powiedział nie bój się
myszko pójde to sprawdzić. Poszedł i było słychać tylko takie : - Aaaaaaaaaaa
Dianaa pamietaj, że cię kocham !!!!! Wtedy Diana szybko wyleciała z namiotu
zobaczyła, że Felix nie żyje i powiedziała : - Felix ja cię bardzo kochałam jak
ty to ja też. I się zabiła po tym Mike i Lilly wyszli z namiotu i zobaczyli, że
Felix i Diana nie żyją to Mike powiedział do Lilly : - Słuchaj kochanie zostały
2 dni do wigilii i jeśli chcesz żebyśmy przeżyli i jeszcze razem obeszli
wigilie to musimi się jak najszybciej z tąd wynieść. Poszli więc szukać jakiejś
drogi w końcu po 4 godzinach im się udało przejeżdżał jakiś mężczyzna, który
był bardzo miły, a że jechał w tym samym kierunku co Diana i Mike, to ich
podwiózł pod dom Mike tam spędzili wigilie. KONIEC
Opowiadanie Seal Skin (wyróżnienie) :
I znowu te
święta. Co roku mnie przytłaczają. Te wszystkie przygotowania , histeria ,
zamieszanie. I po co to komu ? Same nerwy a potem każdy narzeka ,że tyje ,że
gruby. Potem nadchodzi Nowy rok. Postanowienia o niepaleniu , ćpaniu ,
odchudzaniu , nie piciu alkoholu i staranie się w szkole… Huczne fajerwerki -
to też niepotrzebne. Biedne zwierzęta drżą ze strachu i o swoje własne życie...
Ta cała szopka to wielkie dno ! Na pasterkę nie chodzę , nie składam wylewnych
życzeń , słuchu ani głosu do śpiewania nie mam , więc kolędy odpadają. Zawsze
dostaje jakieś badziewia pod sztucznie wystrojoną choinkę , aby zadrzeć nosa
rodzinie jaka to ona wspaniała. Mama , Ojciec i Siostra mają inne nastawienie.
Starają się , aż za bardzo… Co założyć , jak się wystroić , jaką biżuterię
dobrać. Obrzydzają mi jeszcze bardziej te całe święta. Jest jedna rzecz dzięki
, której znoszę tę propagandę. Awataria , świąteczne meble , adwentowe ciuchy oraz
wystrój lokacji !
- Tośka !
Choć mi tu , przymierz tą sukienkę. – Z korytarza dobiegł mnie głos mamy.
- Nie mam zamiaru stroić się jak idiotka. Mi
wystarczą ciepłe , znoszone dżinsy i stary sweter. – Odkrzyknęłam w pośpiechu.
- Nie mów do
mnie takim tonem ! Już choć tu. – głos mamy wydał mi się bardzo niecierpliwy.
Dobra ,
zawsze muszę ustępować. Ja na prawdę nie chce się stroić.
- Idziesz
czy mam sama do ciebie podejść ?
- No dobra ,
idę. Ale nie myśl sobie od razu ,że coś założę. – Stałam przy swoim.
Gdy zeszłam
na korytarzem na dół , w salonie panował istny rozgardiasz ! Sukienki dosłownie latały po pokoju. Przymiarka – nie
, to kolejna. Nienawidzę tego. Dlaczego
wszystko musi być takie zagmatwane ?
- Załóż tą ,
będzie ci pasować. – zasugerowała siostra.
- Nie zamierzam strojnisiu – rzekłam z ironią.
- Antonina !
Przywołuję cię do porządku , odzywaj się do siostry z szacunkiem.
- Mam was
dość ! Wy zaślepieniu idioci. Idę do siebie. – Wykrzyknęłam przez łzy.
- Ani mi się
waż ! – Zaprotestował Ojciec.
Nie posłuchałam
go. Ojca jeszcze znosiłam najbardziej. Mimo moich humorów , rozumiał , nie
osądzał , bronił. Lecz w tym momencie o tym nie myślałam. Zaczęłam płakać. Chciałam
aby ktoś mnie przytulił. Tak jak Ojciec , ale teraz , to raczej nie mogę na
niego liczyć. Odpaliłam komputer. Byłam ciekawa czy administratorzy dodali już
prezenty noworoczne. Otarłam łzy i zaczęłam czytać post dodany przez
administratorów.
- Witajcie.
Szanowni gracze. Z przykrością informujemy Was ,że tegoroczne święta zostają
odwołane. Być może aplikacja Awataria zostanie usunięta. Z powagą :
Administratorzy.
- Co ? Jak
to ? – zadawałam sobie pytania.
Znów miałam
zacząć płakać. Z trudem się powstrzymałam. Następnie napisałam do moich ziomków
: Kacpra , Adriana i Wiktorii.
- Hej. ;c
Wiecie co tu się dzieje ?! Jak to ? Awka
ma być usunięta ? Co o tym myślicie ? ;c
- Napisałam na talku Wiktorii , poczym to samo wkleiłam do Adriana i
Kacpra. Po chwili miałam już odpowiedź.
- Nie wiem ,
ale mam nadzieję ,że to tylko jakieś pieprzone prima – aprilis. – Napisał
Adrian.
- Ja … ja..
myślę ,że to sprawka Harrego. – Opublikowała Wiktoria.
- A ja nic nie myślę tylko trzymam kciuki ,że
to parszywe kłamstwo ! - Napisał
poirytowany Kacper.
Rozumiałam
ich. Też nie mogłam się z tym pogodzić.
- Spotkajmy się na ulicy , teraz , natychmiast.
Znajdźcie mnie – Zaczęłam działać.
Na ulicy nie
było choinki… Wczoraj ją dodali ! Jak to ? Znikła ? Faktycznie… po choince
została tylko biała plama. Gdy już wszyscy się zebraliśmy , patrzyliśmy z
niedowierzaniem na spam tych biednych osób.
- Oddajcie
nam święta ! Oddajcie nam święta ! – Spamowała jakaś dziewczyna z 11 lvl.
- Musimy coś
z tym zrobić ! – Rzekła smutna Wiktoria.
- Może
protest ? – Zaproponował Adrian.
- Nie no coś
ty ! Chcesz być jak ci wszyscy desperacji , bez skutecznie piszący żeby coś z
tym zrobić ? – Sprowadziłam go na ziemię.
- Może
napiszemy do administratorów , Tośka masz tam wtyki. – Napisał Kacper.
Faktycznie.
Miałam tam wtyki. Zaczęliśmy planować co mamy napisać.
- Może tak …
Szanowni admini.. Zróbcie coś z tym ! To nie może tak być…
I dalej
wylewaliśmy swoje żale… Po godzinie pisania wysłałam ten wzruszający list
administratorom. Nagle całej naszej czwórce ukazał się bardzo dziwny ,
niespotykany dotąd znak na murowanej ścianie sklepu odzieżowego. Znak wyglądał
jak przekształcony wykrzyknik , pod którym pisało : Nie klikać.
Nagle jak za
dotknięciem czarodziejskiej różdżki połowa osób z ulicy znikła.
- Co to może
być ? – zapytał się Adrian.
- Kliknąć ?
– Zapytałam.
- A jak to
niebezpieczne ! - Napisała Wika.
- Ta dawaj ,
co nam szkodzi. – Namawiał nas Kacper.
- Na trzy
cztery klikamy ! – Napisałam ciekawa.
- Dobra…
trzy , czte …
Nie
dokończyłam. Nagle poczułam dziwne kołatanie serca , nagle zrobiło mi się
słabo. Pewnie zemdlałam. Zaczęło kręcić mi się w głowie jak karuzela w wesołym
miasteczku. Ocknęłam się po chwili w dziwnym miejscu…
Wyglądało
jak zatłoczona ulica.
- Tośka ! –
dobiegło mnie wołanie , dosyć znajome… takie jakie słyszałam przy rozmowie
przez kamerkę internetową z moimi przyjaciółmi.
To był
Adrian , biegł w moją stronę , a za nim zasapani Wiktoria i Kacper.
- Gdzie my
jesteśmy ?
- Dlaczego
jesteśmy w naszych skinach ?
- Co to za
szopka ?
Każdy z
przyjaciół zadawał sobie te pytania.
- Nie wiem ,
ale musimy to rozwikłać. To i wiele , wiele innych spraw. W tym : Co ze
świętami , gdzie my jesteśmy , z jakiego powodu i co to za dziwny znak !
–
Wykrzyknęłam dławiąc atak histerii.
Siedliśmy
półkole. Nie wiedzieliśmy co mamy zrobić , jak ratować święta !
Masa pytań napływała
nam na myśl. Żadnej odpowiedzi !
Nagle ,
Adrian oberwał kamieniem.
Zdenerwowany
przeklną.
- Nie warto
, to pewnie tylko wygłupy jakiś gówniarzy – Uspokoiłam go.
- Odrzuć ten
kamień. – Zaproponowałam mu.
- Czekaj ! –
Wykrzyknęła Wika , - Tam coś jest ! List !
- Daj
zobaczyć – zaczęliśmy się przepychać.
- Tu pisze –
zaczęła czytać Wika : „ Zostaliście wybrani do niezwykłej misji uratowania
naszej ciężkiej sytuacji ! Musicie odnaleźć Złego Harrego i uratować Adminów :
Marysiu i Aleksa ! Reszta czyli artykuły – przyjdą same , złóżcie jeden element
tej całej układanki. Harry to podejrzliwy ! Uważajcie „
- O co w tym
chodzi ? – Zapytałam.
- Nie wiem
ale musimy znaleźć tego całego Harrego.
– Zaproponowała Wiki.
- Ale… gdzie
go szukać ? – Zadał słuszne pytanie Kacper.
- Nie wiem.
– Odpowiedział Adrian , - Boli mnie łeb…
W tej chwili
obok nas przeszedł jakiś gracz. Był ubrany w czarno – czerwoną pelerynę , duży
, haczykowaty nos , w duże czerwone okulary , w podartą koszulę oraz wyszarpane
spodnie. Jeden element głównie przykuł naszą uwagę.
W swojej
bladej dłoni trzymał dziwne klucze… Jakby talizmany.
Jeden z
talizmanów był pęknięty. Dostrzegłam w nim małą postać.
Małą , rudą
, kudłatą postać w sukience bordo.
To była
Marysiu !
- Patrzcie !
Marysiu , to ona ! – wykrzyknęłam bez tchu.
- W drugim
talizmanie musi być Aleks. – Był pewny Adrian.
- Ten dziwny
chłopiec to pewnie zły Harry… - Zadziwiła się Wiktoria.
- Cicho
! Jeszcze nas usłyszy ! – Przywołał nas
Kacper.
- Dobra , to
nie ważne , chodźmy za nim ! Prędko. – Zawołałam przyjaciół.
Niestety
dziwna postać znikła w tłumie przerażonych graczy.
- Szybko !
Szukajcie go ! Nie może nam uciec ! – Krzyczała Wiktoria.
- Tam jest !
Biegnie w stronę przecznicy ! – Zauważył Adrian.
- Biegam ! –
Ruszyliśmy wszyscy .
Gdy tak
biegłam miałam złe przeczucia. Co to za chora sytuacja ?
Ale .. damy
radę. Święta muszą wrócić , admini muszą być
!
- Mamy cię
Harry ! – Rzucił się z pięściami w jego stronę Adrian.
- Zostaw
mnie gówniarzu ! – Odkrzyknął przerażający chłopak !
Jednym
ruchem strącił małego Adriana.
Kacper też
nie pozostał dłużny. Chciał pobić Harrego wraz z Adrianem , lecz co może dwóch
młodych chłopców na starszego , umięśnionego już prawie faceta.
- Będziecie
jeszcze do mnie skakać dzieciaki ? – Zapytał poirytowany Harry.
W tym
momencie dostrzegłam lecący kamień. Byłam pewna ,że osoba , która dała nam tą
dziwną wiadomość , również udziela się teraz. Tym razem lecący zza drzew kamień
nie uderzył Adriana , lecz Harrego. Chłopiec przewrócił się. Nagle z jego dłoni
wypadły talizmany , w których uwięzieni byli Marysiu i Aleks.
Kacper jednym ruchem ręki sprawnie zabrał
talizmany.
- To
faktycznie oni – Pokazała Wiktoria palcem na pęknięty talizman Marysiu.
- Zostaw to
! Oddaj mi ! Ty nic nie rozumiesz ! – Syczał wściekły Harry.
- Ani nam
się śni ! – Powiedzieliśmy dumni z siebie.
- Wy nic nie
rozumiecie , święta nie mają prawa bytu ! Nienawidzę świąt , nie ! nie !
Oddajcie ! – Wciąż mruczał.
W głębi
serca go rozumiałam. Ja też nie lubię świąt. Ale dlaczego musi psuć te
awataryjne ? Ja wiem , święta w Realu.. ale w necie ? Bez przesady. I nagle w
tym momencie zza lasu wybiegła zasapana dziewczęca postać.
- I jak ?
Trafiłam ? – Wypowiedziała – Mam na imię Monika. To ja rzuciłam tym kamieniem ,
to ja przekazałam wam zawinięty list. Uznałam ,że to wy uratujecie naszych
kochanych Adminów. ( Teraz pokazała dłonią na rękę Adriana , a ściślej na to co
trzymał )
- Daj mi to.
– Powiedziała zdyszana do Adriana.
- Złapmy się
za ręce i uwolnijmy ich. – Wypowiedziała Monika.
Po chwili
admini byli już wolni. Stali przed nami cali, żywi, i zdrowi.
- Nie ! Nie
pozwolę – Nie dawał za wygraną Harry.
W tym
momencie Monika wyciągnęła coś w rodzaju pilota. Nacisnęła trzeci przycisk.
Harry był już w swojej własnej pułapce. Uwięziliśmy go w talizmanie.
- Brawo
dzieci , genialnie ! – Ucieszyli się admini.
Bardzo
dziękujemy – Mówili dalej – Uratowaliście tegoroczne święta. W nagrodę za waszą
dobroć i poświęcanie przywrócimy wam wszystkie rzeczy : choinki , dekoracje a
co najważniejsze każdy użytkownik dostanie świąteczną premię G. ! To wszystko
wasza zasługa. – Brzmiały mi w uszach słowa Adminów.
- A co
zrobimy z nim ? – Wycedziła Wiktoria.
- Za karę
Harry dopilnuje aby każdy gracz dostał G.
- A teraz
drogie dzieci… musicie wracać do realnego świata. Do swoich rodzin. Stracicie
przytomność , lecz obudzicie się w tym samym miejscu , co przed teleportacją. –
Mówiła Monika.
- Do
zobaczenia ! – Pożegnaliśmy się.
*
- Tosia !
Tosiu , obudź się , proszę !
Byłam już w
swoim pokoju. Mama , Ojciec i siostra próbowali mnie ocknąć.
- Ja was
przepraszam , że tak was traktowałam… Ja nie dostrzegałam blasku tych świąt..
Przepraszam. – Teraz zwróciłam się do mamy – Mamo , przymierzę wszystkie
sukienki jakie będziesz chciała !
I w tej
chwili popędziłam na schodami na dół.
- Co jej się
stało ? – Zapytała siostra.
Niestety
nikt nie umiał odpowiedzieć na to pytanie.
*
Następnego
dnia po męczących przymiarkach , weszłam do gry.
Panowała tam
wesoła , świąteczna atmosfera.
Gdy
zalogowałam się na awatarię moim oczom ukazał się komunikat :
Oto świąteczny prezent dla każdego z
graczy !
Otrzymujesz : 100 G
Dziękujemy !
Nie mogłam
uwierzyć własnym oczom. Udało się.
Nigdy tego
nie zapomnę.
*
I w ten
sposób zaczęłam doceniać święta i wszystkie przygotowania.
Moja rodzina
jest bardzo szczęśliwa z tego powodu. Ja też. I tak skończyła się moja
świąteczna przygoda.
Opowiadanie Stay Closer :
Był to zimny , śnieżny dzień . Rodzina
Damiana jak co roku obchodziła ubogo święta .Damian jednak cieszły się
atmosfreą świąt , i nie zważał na sytuację majątkową .
Mama Damiana nazywała się Diana , a
ojciec Mariusz - był alkocholkiem . Chłopiec często płakał do poduszki ze
względu na sytucację rodzinną . Nie jeżdził na wycieczki , czasami nie chodził
do szkoły bo bał się o mamę . Gdy nadeszla Wigilia chłopiec marzył aby dostać
choć cukierka jako prezent . Jednak nie otrzymał nic . W dodatku jego ojciec przyszedł
pijany , pobił matkę . Miał dość . Poszedł nad jezioro , wziął ze sobą
ciasteczko i śpiewnik . Zaczał śpiewać kolędy , a jako prezent uznał ciasteczko . Marzył jakby to było mieć
normlane święta . Gdy wrócił dom był
pusty . Na drzwiach napisana była kartka :
Drogi Synku nie miałam wyjścia-wybacz mi
kochany nie moge już tego znieśc . Przykro mi że zdażyło sie to w Wigilę lecz
musiałam . Wierzę że dasz swoim dziecią normalny dom , i będziesz silny . -
Mocno cię kocham i zawszę z tobą będę mój Damianku - Mama
Chłopie się załamał . Na drugi dzień
zwłoki jego mamy znaleziono w lesie koło Karasia . Ojciec chłopca nic sobie z
tego nie zdawał . Mijały lata . Gdy Damian
ukończył 18 lat właśnie 24 grudnia doznał objawienia . Bóg powiedział mu
, że mama go całuje oraz zapowiedział że
stanie sie dzisiaj coś dobrego . Damian wysłał tak zawanego ,,Totka'' . Ku
jego zdziwieniu gdy sprawdzał wyniki
wygrał w kumulacji - 13 mln złoty . Pobudował za to dom , ukończył studia
policyjne . Został komendantem . 15 lat po śmierci jego matki w Wigilie
przyszedł nad jej grób wraz z dwojką dzieci Julią i Marysia oraz żoną Anną . Na
pomniku matki postawił pozałcaną tabliczkę z napisem ,,Kocham Cię'' . Damian
wiódł dobre życie . Jeżdził za granicę , miał pieniądze , rodzine , wspaniałe
dzieci .
Każdej Wigili Damian wraz z
rodziną przychodzą na grób mamy meżczyzny aby podziękować jej za wszytko co dla
niego zrobiła nie będąc tu na ziemi - lecz zsyłając łaskę z nieba .
Opowiadanie Zakręconego (wyróżnienie) :
Już dwudziesty czwarty, ludzie się cieszą, a mnie nachodzą czarne
myśli. Pewnie myślicie, że jestem jakimś dziwakiem, ale się mylicie.
Jestem zwykłym reniferem który zaraz będzie tyrać jak nigdy wcześniej w
tym roku. Mam już swoje lata, jestem przepracowany, mam reumatyzm i boli
mnie kręgosłup. Jak ja sobie poradzę z saniami pełnymi prezętów które
ważą co cała ciężarówka pełna Pepsi. W dodatku jeden z moich kolegów po
fachu poszedł na emeryture i zostało nas tylko trzech. Szef nie chce
zatrudnić nikogo żeby nam pomagał przy zaprzęgu. Nie zgadza się też na
podwyżki dla nas. Zrobił się tak skąpy, że sam pracuje jako kierowca,
przec co cały czas ma nas na oku. Ma on troche dobrych cech ale jest ich
na prawde bardzo mało. Stara się być miły chociaż mu to nie wychodzi,
daje dzieciom prezenty, i śmieszy nas swoim czerwonym ubraniem. Jest
trochę gruby, więc elfy szyją mu stroje na miare. Proponowałem mu
przejść na dietę, ale za każdym razem słyszałem w odpowiedzi te same
słowa : " Myślisz, że jak schudne będzie Ci lżej ciągnąć sanie ?! ".
Przestałem się nim przejmować, bo stwierdziłem, że jest na tyle
samodzielny, że sam sobie poradzi. No cuż, rozgadałem się, a teraz musze
iść do pracy. Już siedemnasta i ludzie czekają z niecierpliwością na
paczki. Znowu zaczyna sie jak zwykle, elfy pakują wszystko do sań,
mikołaj zajmuje swoje miejsce, a my (renifery) ruszamy w drogę. Czyli
nuda jak co roku. Udało nam się rozwieść prezęty w niecałe dwie godziny.
Byłoby szybciej gdyby Mikuś nie utkwił w kominie, ale przynajmniej
zaczął się zastanawiać czy nie zrzucić pare kilo. Okazało się, że na nas
też czekają prezęty. dostałem nowe podkowy i propozycje do wzięcia
udziału w reklamie pepsi. Te święta były tak samo beznadziejne jak
wszystkie inne które przeżyłem.
Opowiadanie Irene (wyróżnienie)- w tym przypadku niestety praca została wysłana mi na nk i nie mamy możliwości jej opublikowania :/
To by było na tyle. Możecie oceniać prace uczestników w komentarzach =)
Jeszcze małą informacja. Z racji tego, iż wczoraj był Sylwester, nadsyłanie odpowiedzi do 'Państwa, Miasta" przedłużam do jutra godziny 12.00.
/Harry
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując posty na naszym blogu, pamiętaj o:
● zasadach ortograficznych,
● powstrzymywaniu się od przekleństw i niecenzuralnych słów,
● podpisie (imię, nick, ksywka itp.).
WAŻNE! Jeżeli chcesz nas o coś zapytać, lecz pytanie nie dotyczy tematu tego posta, zadaj je w zakładce Pytania!
Dziękujemy za każdy napisany komentarz! 😀